18 rzeczy, których nauczyło mnie życie

Choć grono adoratorów zawsze będzie mi powtarzało, że nie wyglądam na swój wiek, jak pewnie się domyślacie, dzisiaj obchodzę 25 urodziny. Tak, teraz oficjalnie mogę się nazywać starą dupą. Ćwierć wieku, uwierzycie? Kiedy to minęło? Wydaje się, jakbym dopiero wczoraj była słodką, niewinną osiemnastką, a teraz patrzę w lustro i widzę… och, no dobra, przecież wiadomo, że dalej jestem słodka, niewinna i szalenie skromna ;)

Tymczasem ćwierć wieku to dobry moment, żeby zastanowić się nad swoim życiem. Dziś sprzedaję Wam więc 18 rzeczy, których nauczyłam się przez ten czas.

 

1. Wiek to tylko cyferki. Niezależnie od tego, czy ktoś ma 15, 25, czy 35 lat – mentalnie może być dzieckiem. Może być też dojrzalszy, niż na to wygląda.  Znam wiele osób, na które możesz spojrzeć i bez zastanowienia stwierdzić, że są osobami odpowiedzialnymi. Oczywiście, o ile nie trafisz na moment, w którym otwierają paszcze i zaczynają mówić. Wtedy możesz odnieść zgoła odwrotne wrażenie. Pierwsza lekcja dotyczy więc tego, żeby nie oceniać ludzi na podstawie pozorów.

2. Zawsze jest ktoś, kto zapomni o moich urodzinach. Zawsze jest ktoś, kto powinien postarać się bardziej, ale tego nie robi. Zawsze jest ktoś, do kogo mam delikatny żal w takim dniu. Chociażby przez to, że znamy się bardzo długo, a jedyne, co dostaję, to „wszystkiego dobrego” napisane na fejsie. Nawet nie „wszystkiego najlepszego”. Ale! Zawsze są też osoby, które dają mi więcej, niż się spodziewam. Takie, które potrafią przejechać pół kraju tylko po to, żeby napić się ze mną herbaty. Takie, które specjalnie dla mnie potrafią załatwić sobie dzień wolny i spędzić kilka chwil na ławce w parku. Takie, które porywają mnie na spontaniczne podróże i planują ze mną kolejne. Takie, które dokładnie wiedzą, jakie życzenia mi złożyć. Właśnie oni sprawiają, że chce się żyć :) Druga lekcja to: doceniaj przyjaciół.

3. Z rana dopadła mnie mała depresja. 25 lat. Ćwierć wieku. Stara dupa ze mnie… a tu ani willi z basenem, ani bestselleru, ani spektakularnych sukcesów w pracy, ani nawet męża. Ale spoko – podobno teraz 30 to nowe 20, więc mam jeszcze czas. Nie da się jednocześnie ukryć, że czasem sen z powiek zmywają nam naprawdę bzdurne rozterki. Czy nie lepiej jest skupić się na tym, ile udało nam się osiągnąć? Kurcze, mam zaledwie 25 lat, dwie wydane książki, trzecią na biurku u wydawcy, a czwarta właśnie kończy się pisać. Jestem z tego dumna! Trzecia lekcja: nie spinaj się z byle powodu.

4. Idąc dalej tropem książek… wiele osób ostrzegało mnie przed tym, żeby w ogóle nie próbować. W końcu niewielu osobom się udaje. W końcu wena może się skończyć. W końcu to niepewny grunt. W końcu może się okazać, że moje opowieści wcale nie są aż tak dobre. W końcu coraz mniej ludzi czyta książki. Ale ja nie słuchałam. Cieszę się z tego, że nie dałam sobie niczego wyperswadować. Teraz coraz więcej wokół mnie podziwu niż sceptycyzmu. Lekcja: uwierz w siebie, a inni też w Ciebie uwierzą.

5. Kiedyś miałam straszny problem z posyłaniem ludzi w diabły. Zdarzało się, że mnie irytowali, albo byli wampirami energetycznymi, a ja i tak starałam się być dla nich miła. Robiłam wszystko, byle tylko kogoś nie urazić. Niestety najczęściej wychodziłam na tym, jak Zabłocki na mydle. W dodatku z wiekiem odkryłam w sobie chorą skłonność do ludzi niedostępnych emocjonalnie, którzy dobrze bawili się, wykorzystując moja naiwność. Lekcja: nie ma nic złego w wyrzuceniu ze swojego życia ludzi, którzy sprawiają same problemy i próbują wykorzystywać innych ludzi. Czasami trzeba pomyśleć o sobie.

6. Bieganie jest teraz tak bardzo na topie. Prawie jak crossfit (dalej nie wiem, co to za mitologiczny stwór ten crossfit). Bieganie wydaje się mniej przerażające, więc postanowiłam spróbować się wdrożyć. Jednego wieczora wyszłam pobiegać, później drugiego. Trzeciego złapał mnie już leń, bo zwykle o tej porze robiłam kolację, obijałam się przy serialu i szłam spać. Dwa dni później znowu się zmotywowałam, żeby pobiegać, ale kiedy przyszedł dzień kolejny, byłam już w stanie wyprodukować setkę wymówek, byle zostać w domu. Niestety tę lekcję wciąż jeszcze mam przed sobą, ale może Wam się udaje lepiej? Lekcja: Twoje życie się nie zmieni, jeśli nie zmienisz swojego toku myślenia i przyzwyczajeń. Nie daj się pokonać wymówkom.

7. Pamiętam czas, kiedy co piątek wychodziłam na imprezę. Czasem nawet w czwartek i jeszcze w sobotę. Wiecznie było mi mało. No dobra, wciąż można mnie w piątki znaleźć na mieście, ale już nie mam aż tak dużego parcia na to, żeby imprezować. Nigdy nie bawiło mnie picie na umór. Z kolei każda okazja jest dobra, żeby wyjść i potańczyć. Każdy dzień tygodnia jest do tego dobry – wystarczy tylko odpowiednia propozycja. Z kolei czasami piątkowe wieczory fajniej spędzić w kapciach i z kubkiem kakałka w ręce. Ktoś powiedział, że piątki są od tego, żeby szaleć po mieście, a każdy, kto tego nie robi, jest lamą. Mam to gdzieś. Nie lubię się spinać. Lekcja siódma: rób to, na co masz ochotę, a nie to, co ktoś powiedział, że powinieneś robić.

8. Moda się zmienia, ludzie się zmieniają i oczekiwania względem ludzi się zmieniają. Kiedyś monogamia polegała na posiadaniu jednego partnera przez całe życie. Teraz polega na posiadaniu jednego w danym okresie czasu (i żaden to problem zmienić go na innego). Jesteśmy coraz bardziej swawolni, coraz mnie ograniczeni przez moralność publiczną. Robimy to, co naszym babkom w głowach by się nie mieściło. Coraz więcej na ulicach wulgarności i swawoli. Czasem czuję się, jakbym była z innej epoki. Wiem za to jedno: dobre maniery i szacunek do samej siebie nigdy nie wyjdzie z mody.

9. Zawsze znajdą się hejterzy. Jeden powie, że moje pióro wciąga bardziej niż Plich, a inny powie, że w całej tej pisaninie nie ma za grosz sensu. Jednemu mój główny bohater się spodoba, a setka nazwie go chamem bez serca. Cokolwiek bym nie robiła, zawsze znajdzie się ktoś, kto będzie mi próbował rzucać kłody pod nogi. Wydałam książkę pod pseudonimem – źle. Wydałam pod własnym nazwiskiem – też źle. Zajmuję się pisaniem – źle. Zajmuję się ciężką pracą na etacie – też źle. Wszystkim nie da się dogodzić. Warto więc liczyć się ze zdaniem osób zaufanych i nieprzerwanie dążyć do osiągnięcia celu. Trzeba ufać przede wszystkim sobie i wierzyć w siebie. Jeśli ja w siebie nie uwierzę, to nikt we mnie nie uwierzy. To od nas zależy, czy jesteśmy bezmyślni, czy zapobiegawczy. Uśmiechnięci, czy wiecznie w depresji. Lekcja 9: nie daj ludziom wmówić sobie, że wiedzą lepiej, jak powinieneś żyć.

10. Rzadko kiedy odpowiadam zaproszeniom na spotkania wystosowanym przez osoby mi nieznane. Odkąd piszę, niejednokrotnie zdarzyło się, że jakiś czytelnik zapragnął mnie poznać. Choć zawsze miło rozmawia mi się z czytelnikami, to moja kobieca intuicja potrafi na kilometr wyczuć, który czytelnik używa moich książek tylko po to, żeby mnie poderwać. Czasami jednak diabełek na ramieniu podpowie w odpowiednim momencie i dam się skusić. Muszę przyznać, że wyszło mi z tego kilka całkiem ładnych znajomości. Cenię moich czytelników. Są najlepsi na świecie. Choć w tym punkcie chciałam bardziej powiedzieć, że czasami okazja puka do okna, zamiast do drzwi. Trzeba ją wpuścić, bo można wiele stracić.

11. Odkąd odwiedziłam Wenecję, jestem zakochana w tamtejszych maskach. Maski są piękne. Można się za nimi ukryć, a osoba, która nas w takowej zobaczy, zostanie oczarowana przez magię barw i skrzących się w świetle punktów. Ciężko przekonać kogoś takiego, że pod maską może znajdować się zupełnie inny człowiek. Można udawać, można grać wymyśloną postać. Problem tylko w tym, że im dłużej kogoś udajemy, tym bardziej stajemy się maską. Lekcja: zawsze lepiej być sobą. Maski zostawmy na karnawał.

12. Ilekroć gdzieś jadę, albo uczestniczę w jakimś wydarzeniu, wszędzie widzę ludzi z aparatami. Teraz wszystkiemu robi się zdjęcia. Właściwie nie mam nic przeciwko – sama staram się wiele uwieczniać. Mam nawet zdjęcia przyklejone na ścianie. Z tym, że są sytuacje, których nie da się uwiecznić na zdjęciu, a jednocześnie skupianie się na aparacie, odbiera całą frajdę. Najbardziej wkurza mnie to na koncertach. Setka ludzi z telefonami w górze. Tworzą nagrania, których i tak nikt później nie ogląda, bo jakość jest koszmarna. Lekcja: schowaj ten pieprzony telefon i skup się czasem na chwili.

13. Trzynastka podobno jest pechowa. Tylko kto by wierzył w takie bzdury? Przesądy są bez sensu. Kolejny powód, żeby marudzić i się dołować. Czarny kot miałby przynosić pecha? Ale ja lubię czarne koty! W ogóle lubię koty. Nie lubię za to marudzenia i wymyślania najczarniejszych scenariuszy. Dużo łatwiej idzie się przez świat z uśmiechem na ustach i z nadzieją, że każdy kolejny dzień będzie lepszy. Nie ma sensu się załamywać, bo zawsze mogło być gorzej. Lekcja:trochę mniej pesymizmu. Optymistom łatwiej w życiu :)

14. Mam kilku takich znajomych, którzy studiują po dwa kierunki, pracują w dwóch firmach i jeszcze ogarniają życie towarzyskie. Często robią to wszystko kosztem snu, odpowiedniego żywienia i… zdrowia. Jakoś nie potrafię postawić się w takiej sytuacji. Za bardzo lubię spać – to po pierwsze. A po drugie: przecież to bez sensu. Pracować powinno się z pasji, albo po to, żeby na pasję (i życie) wystarczyło. Poza tym, na co komu pieniądze, kiedy człowiek nie ma czasu ich wykorzystać? Albo gorzej, ma czas, ale nie ma zdrowia. Nauczmy się dbać o siebie. To najlepsza inwestycja na przyszłość.

15. Właściwie odkąd zaczęłam chodzić do szkoły, co roku wyjeżdżałam na kolonie, albo obozy. Za każdym razem trafiałam na inne środowisko. Z początku czułam się nieswojo, ale z czasem polubiłam tę różnorodność. Trafiałam w różne towarzystwa i z każdym starałam się dogadać. To była cenna nauka na przyszłość. Lekcja: Życie pędzi naprzód. Wszystko się zmienia. Naucz się dostosowywać.

16. Na swojej drodze spotykałam wielu ludzi. Zważywszy na to, że jestem kobietą, większą uwagę przykładałam do płci przeciwnej i na niej się skupię. Ciężko znaleźć ideał. Czasami nawet jak się znajdzie, może się okazać, że ideał wcale nie jest idealny. Z kolei ten z pozoru nieidealny, może okazać się wystarczająco dobry. Pamiętam, jak z partnerem czytaliśmy każdy nowy rozdział książki, którą wtedy pisałam. Pamiętam, jak mnie motywował do dalszego tworzenia. To było wspaniałe. Lekcja dwudziesta: wspieraj osoby, na których Ci zależy.

17. Pamiętam, jakby to było wczoraj… jak dziadek odbierał mnie z przedszkola. Pamiętam, jak ganiałam po działkach z siostrą i kuzynem. Polowaliśmy na koniki polne. Łapaliśmy je w dłonie, a potem zamykaliśmy w słoikach, żeby obserwować, jak biedactwa próbują się wydostać (tak, już wtedy byłam sadystką). Pamiętam, jak kuzyn złapał takiego dużego zielonego i to cholerstwo ukuło go w dłoń. Pamiętam jeszcze, jak w podstawówce brałam udział w konkursie na bajarza. Zacięłam się pod koniec opowieści, a później zmyśliłam zakończenie. Pamiętam, jak w gimnazjum robiłyśmy teatrzyk maskotkowy. Pamiętam, jak pierwszy raz wyjechałam z Alą do Łeby. Tylko my dwie i podróż pełna przygód. Pamiętam pierwszy koncert, na który wyjechałam. Pamiętam, jak skakaliśmy pod sceną i nic innego się nie liczyło. Pamiętam pierwsze spotkanie autorskie. Wiele pamiętam, choć często powtarzam, że mam krótką pamięć. Lekcja: Kolekcjonuj wspomnienia. Są dużo cenniejsze niż przedmioty.

18. Może czasami zdarza mi się ponarzekać, ale… tak naprawdę lubię swoje życie z jego wszystkimi wzlotami i upadkami. Wszystko, czego doświadczyłam wpłynęło na to, jakim człowiekiem jestem. Może to zabrzmi narcystycznie, ale lubię siebie. Z nikim nie spędza mi się tak dobrze czasu, jak ze sobą. No i, trzeba przyznać, tylko ja jestem ze sobą tyle czasu i jeszcze nie uciekłam :P Ostatnia lekcja: kochaj siebie, bo jesteś wart miłości :)

 

Tak naprawdę punktów miało być 25, ale już mi się spać chce ;)

Miłego życia w każdym wieku, kochani!

3 komentarze

  1. 25 lat to dla mnie najlepszy wiek dla kobiety, no może jeszcze 26-tki są lepsze, nie masz co płakać, dojrzalsze kobiety są ciekawsze, a niedojrzałe mają tylko kości pokryte skórą i nie w pełni rozwinięty mózg

  2. Dawno mnie tu nie było, ale postanowiłam odświeżyć sobie pamięć ;)
    Po pierwsze – spóźnione wszystkiego najlepszego! ;D Bardzo spóźnione, ale lepsze takie, niż żadne xD

    Ten post czytało mi się fantastycznie. Tyle w nim pozytywnej energii, mądrości i prawdy! Mnie niedługo stuknie 23, też się tego boję, ale trzeba się powoli przyzwyczajać, że młodsi już nie będziemy ;D I to w sumie prawda, że ta „20-tka” się teraz trochę przesunęła. Teraz wszystko w naszym życiu dzieje się później, niż było to u naszych dziadków czy rodziców. Także głowa do góry, na dom z basenem i męża przyjdzie jeszcze czas! :D

    Pozdrawiam! ;)

    sila-jest-we-mnie.blogspot.com

  3. Już nawet nie pamiętam, jak tu wylądowałam, ale dobrze piszesz. Aż chce się czytać. Nie wiem kim jesteś, ale za pewnością zainteresowała mnie twoja twórczość. Powodzenia z kolejnymi książkami! :)