Jak nauczyć się szacunku do siebie

Każdy z nas w mniejszy lub większy sposób uczestniczy w życiu społecznym. Choćbyśmy byli skrajnie aspołeczni, czasami trzeba wyjść z piwnicy chociażby po to, żeby iść po bułki do sklepu, albo na badania do lekarza. Nie mówiąc już o próbach przedłużenia gatunku, które wymagają zaawansowanych zdolności interpersonalnych… ewentualnie chloroformu. Ten drugi sposób zostawmy jednak desperatom. Jeśli chcemy w jakiś w miarę prosty sposób nauczyć się życia z ludźmi, jest na to genialna metoda – zacząć tańczyć!

   Są ludzie, którzy twierdzą, że taniec nie potrafią tańczyć, a poza tym taniec jest do dupy, ssie i w ogóle to najgorsze, co może być. Każdy, kto tańczy, to pedał, słabiak i laluś. ALE! To nieprawda. Taniec to zajęcie dla dam i gentlemanów. Taniec to sztuka.

„W starożytnych czasach uważano, że każdy mężczyzna, który potrafił szybko i dokładnie zabijać był również w stanie tańczyć z wdziękiem. Taniec towarzyski jest dla króli i cesarzy. To taniec siły i romansu.”

Taniec uczy chodzenia

   Kiedyś usłyszałam bardzo miłe stwierdzenie skierowane w moim kierunku. Pewien znajomy mówił do ludzi: „Znam dziewczynę, która ma pewną magiczną zdolność – ona nie chodzi, ona pływa”. Narcystycznie zgodzę się z tym stwierdzeniem, a sam fakt przypiszę nie magii, ale właśnie tańcom. Taniec pozwala poznać własne ciało i zaprzyjaźnić się z nim. W tańcu nie chodzi tylko o kroki i figury, ale również o rytm i  sposób przedstawienia siebie. Kto potrafi tańczyć, potrafi również z gracją się poruszać. Taniec uczy pasji (tango) i romantyzmu (rumba). Daje zwinność lisa (foxtrot) i ekspresyjność walki z bykiem (pasodoble). Pokazuje lekkość (jazz) i niezależność (breakdance). Każdy taniec jest inny, więc pomimo rozbieżności ludzkich charakterów, niezależnie od tego, jakim człowiekiem jesteś – znajdziesz coś dla siebie. Wystarczy tylko chcieć.

Tarantino też tańczy

Taniec uczy kontaktów międzyludzkich

   W tańcu mężczyzna spotyka się z kobietą. On wyciąga do niej rękę, ona podaje mu swoją. Taniec pomaga walczyć z nieśmiałością i oswoić się z bliskością. To sposób, aby dwoje poruszało się jak jedno. Mężczyzna prowadzi, kobieta daje się prowadzić – czy to nie jest wspaniała przenośnia do życia? Najlepszy partner to ten, który wie, jak poprowadzić kobietę w taki sposób, aby wiedziała, kiedy ma zrobić obrót, a kiedy przejście. Potrafi ją bacznie obserwować i nie dopuścić do tego, aby się przewróciła. Z kolei idealna partnerka wyczuwa potrzeby partnera – dostrzega subtelne gesty i reaguje na nie. Wie, kiedy partner oczekuje obrotu. I to nie jest tak, że on prowadzi, więc on rządzi, a kobieta nie ma nic do gadania. Pozwolę sobie przytoczyć cytat z filmu, który uwielbiam, bo wyraża on wszystko, co chciałabym w tym temacie powiedzieć:

„Mężczyzna proponuje krok, ale to wybór kobiety, czy go wykona. Dać się prowadzić, to umiejętność równie trudna jak prowadzenie”

   W tańcu kobieta uczy się ufać sobie i partnerowi. Mężczyzna uczy się z szacunkiem odnosić do kobiety, dotykać jej w taki sposób, aby nie narazić jej dumy na uszczerbek. Taniec uczy pracy zespołowej, bo bez partnera nie da się wykonać wszystkich figur. Uczy jak wspierać i przyjmować wsparcie.

Taniec uczy szacunku

   Żyjemy w XXI wieku, kiedy wrzucanie do Internetu półnagich zdjęć i zbieranie lajków jest jednym z ulubionych zajęć młodych dziewczyn. W ten sposób chcą pokazać, jakie są wspaniałe i podbudować własną samoocenę. Sypiają z facetami, których poznały kilka godzin wcześniej i nie czują się z tym źle. Tymczasem taniec uczy nas, że warto odpowiednio dobierać partnera. Warto selekcjonować, bo przetańczenie kilku utworów z partnerem, który szarpie, albo depcze, może być męczące i sprawić, że człowiekowi odechciewa się tańczyć do końca wieczoru. Zanim zdecydujemy się na taniec, warto poznać sposób, w jaki kandydat się porusza. Należy sprawdzić, czy umie prowadzić (mężczyzna), albo czy nie usiłuje na siłę przejąć kontroli (kobieta). Wiele można powiedzieć o człowieku patrząc na to, w jaki sposób tańczy.

 

Taniec powinien być jak matematyka

   Nie chodzi mi tutaj – broń Boże! – o prowadzenie szczegółowych wyliczeń. Nigdy nie należy się za dużo zastanawiać nad tym, co się tańczy. To trzeba czuć. Chodziło mi bardziej o to, że taniec powinien być w kanonie zajęć obowiązkowych już od podstawówki. Dlaczego? Bo taniec daje naukę na całe życie. Przydaje się bardziej niż wiedza na temat rozmnażania rozwielitki. Choć wiele dzieciaków (głównie chłopców) pewnie mocno by protestowało podczas nauki, to później wywijając na swoim weselu, uśmiechnęliby się do wspomnień i w duchu podziękowali za to, że kiedyś ktoś zmusił ich do nauki. Zastanawiacie się, po co uczyć się całkowania, skoro nie przyda wam się w życiu? Otóż taniec przyda się każdemu. Zarówno zwykłemu szarakowi, jak i wielkiemu profesorowi.

No i przede wszystkim…

Taniec to świetna zabawa

   Każdy na pewno zna takich ludzi, którzy idą się „bawić” – wychodzą ze znajomymi do klubu, a później cały wieczór siedzą przy barze, albo podpierają ściany. Przyglądają się, jak inni radośnie pląsają i czasami rzucają uszczypliwe komentarze. Jeśli mają w sobie choć trochę samozaparcia i woli walki, najpierw pochłaniają odpowiednią ilość procentowego znieczulacza, a później chwiejnym krokiem idą na parkiet (czym często irytują bawiących się tam ludzi). Na trzeźwo nie są jednak w stanie tańczyć, bo załączają im się wewnętrzne blokady typu: „Przecież ja tego nie potrafię!”. Jakże łatwo byłoby to zmienić? Weekendowy kurs tańca typu „party dance/discofox” załatwiłby sprawę. Nie chodzi o to, żeby od razu tańczyć jak profesjonalista, ale nabrać trochę luzu. Poczuć się odrobinę bardziej pewnie na parkiecie. Kiedy człowiek ma w głowie 3-4 możliwe figury taneczne, od razu czuje się lepiej. Później wystarczy tylko przełamać lęk i spróbować – po pierwszym razie każdy kolejny jest już czystą przyjemnością :)

 

   Taniec jest jedną z moich największych miłości, więc chyba nigdy nie przestanę namawiać do niego ludzi. Może to odrobinę męczące, kiedy o tym nawijam, ale ja to uwielbiam! Mi z tym dobrze, a czy innym jest? To już odrębna kwestia. Na razie zbyt wielu skarg nie było. W razie czego wnioski i zażalenia przyjmuję w środy od 12:00 do 12:15 (termin rozpatrzenia: do 20 dni roboczych).

Wracając do tematu: taniec jest piękny, a co najlepsze – każdy może dobrze tańczyć. Wystarczy chcieć. Później efekt zależy już tylko od ilości włożonej pracy (im większe predyspozycje, tym mniej potrzeba, jednak nawet całkowity brak talentu nie wyklucza sukcesu).

 

   Tańczcie! Taniec to dla niektórych jedyna okazja, żeby móc być w pełni sobą. Taniec to unikalne zajęcie dla każdego. Jest dobry dla zdrowia, to wspaniały trening i w dodatku o wiele lepsza zabawa niż bieganie po bieżni.

   No i… skoro nawet superbohaterowie tańczą, to chyba mówi samo za siebie prawda? ;)

 

6 komentarzy

  1. To poczekamy do środy na złożenie skargi :>

  2. może to i ma sens, może masz rację, ale do tańca trzeba cholernej odwagi – przynajmniej w moim przypadku, dlatego unikam go jak ognia. :P

  3. Taniec jest piękny.

  4. Prawda. Dużo prawdy. Pięknie piszesz :)