Zaczęła się wiosna, a ja właśnie dzisiaj przeżyłam drugi w krótkim czasie kryzys. Kilka dni temu, podczas spaceru z psem, mój kochany czworonóg wyrwał mi z ucha słuchawkę i wdeptał ją w ziemię. Po tej traumie, biedna słuchaweczka już się nie pozbierała, zwłaszcza, że kąpiel błotna nie działa na słuchawki tak dobrze, jak na ludzi.
Dzisiaj z kolei odezwała się moja skleroza i zapomniałam naładować swoje muzodajne mp3, przez co spędziłam w ciszy ponad trzy godziny w drodze na politechnikę i z powrotem. Czegoś bardziej nienaturalnego nie potrafię sobie wyobrazić. Tak, jak ostatnio pisałam, że nie uśmiecha mi się spotykać starych znajomych w drodze do domu, tak tym razem oddałabym wiele by kogoś spotkać, bo to odciągnęłoby moja uwagę od braku słuchawek w uszach. Trasa dłużyła się w nieskończoność, a ja utwierdziłam się w przekonaniu, że muzyka jest moim największym uzależnieniem. Rozładowany sprzęt zdawał się krzyczeć z torby, a ja patrzyłam na ludzi z słuchawkami, niczym osoba, która postanowiła rzucić palenie, patrzy na palącego.
Bez muzycznej pobudki, ciężko mi się myślało na wykładach. Nawet notować mi się nie chciało. W swoim względnym nieróbstwie, stwierdziłam, że jakoś ten czas trzeba jednak wykorzystać, więc zrobiłam sobie krótkie podsumowanie paru kwestii. Miałam problem z podejściem do kilku osób i logiczna, przejrzysta rozpiska dała mi trochę do myślenia. Wiem jak dziwacznie brzmi to dla chłopaków – dziewczyna patrząca logicznie na relacje międzyludzkie… ale już wielokrotnie powtarzałam, że ja nie jestem normalna. Przy okazji napisałam tekst, który bardzo możliwe, że wkrótce opublikuję, jak tylko będzie mi się chciało go przepisać. Idąc za słowami mojego nowego mentora do spraw samorozwoju, zrobiłam także listę działań (co polecam wszystkim) – wypisałam wszystkie cele, jakie chce osiągnąć, dzieląc je na główne i poboczne, które mają zbliżać do celu głównego. To podobno pomaga w konsekwentnym dążeniu do spełnienia. Cel mam już od dawna wyznaczony, teraz tylko trzeba się przyłożyć i kroczek po kroczku go osiągnąć. Lubię mieć to, czego chcę i zwykle ten efekt osiągam. Naczytałam się też trochę i postanowiłam zrobić na sobie mały eksperyment. Jeśli wyniki będą pozytywne, obiecuję podzielić się technikami i wrażeniami, może nawet opiszę przebieg owego eksperymentu ;]
Grrr… 9:09, 11:11, 14:14, 16:16, 17:17, 20:20, a teraz jeszcze 23:23… – ktoś o mnie ostatnio bardzo intensywnie myśli… Przyznać się, kto ;P
o ile pamiętam, już ci fejs powiedział kto o tobie tak myśli :)
Myślisz, że miał rację? ;]
no pewnie, fejs jest nieomylny.
Jakoś ciężko mi w tę nieomylność uwierzyć… zwłaszcza w tym wypadku ;P
nie udawaj nawet… wiem, że wiesz, że on na ciebie leci.
Skąd wiesz, że wiem? ;PI skąd w ogóle pomysł, że istotnie leci? Może przez chwilę tak myślałam, ale wracając do wątku z postu, jego także uwzględniłam w rozpisce i wiesz, co mi wyszło? Więcej negatywów niż pozytywów z jego strony.
angel, angel… o qurfa, tobie na nim zależy!
A nawet jeśli… to źle?
bardzo źle!!! zrani cię, mogę ci to obiecać!
Nie możesz obiecać, bo nie zależy to od Ciebie. Jeśli nie zaryzykuję, to się nie dowiem. A chcę się dowiedzieć ;]
igrasz z ogniem, wiesz?
Wiem. I dobrze mi z tym. Wiesz, jak przyjemne jest ciepło takiego ognia? ^^
Jaka biedna Angel… nie mogła posłuchać muzyki. Zwiędłaś biedulko, czy jednak wytrzymałaś? :)
Zwiędłabym, gdyby nie książka, którą akurat miałam pod ręką. Wiesz, ja sobie zawsze potrafię znaleźć zajęcie ;]ale niedobór muzyki i tak robił swoje.
A co ciekawego czytałaś?
Wtedy czytałam „Drania wyznania…”, a teraz czytam „Potęgę podświadomości” ^^
I jak?
Potęga podświadomości jest świetna. Takie pseudo psychologiczne teksty, które podnoszą na duchu ;]Co do „drania”, spodziewałam się czegoś innego, niż to, co przeczytałam.
Współczucia, R. I. P. słuchawki Angel. To się teraz wykosztujesz na nowe. Czy starszych się naciągnie? (:
Jasne, chciałoby się kogokolwiek na cokolwiek naciągać… człowieku, ja na siebie pracuję już od dobrych kilku lat, rodzice poza domem i posiłkami nie dają mi na nic.
Ja myślałam!! ;P Tak wiem co czujesz, jak nie miałam słuchawek przez podajże miesiąc, to byłam bez życia. Nie wyobrażam sobie życia bez muzyki.
PONAD MIESIĄC?! To nieludzkie… brutalne… biedactwo…
Tak biedactwem to ja byłam. Ale na szczęście już jest dobrze :D
Moim biedactwem będziesz zawsze ;PDobrze, że już jest dobrze. Lepiej być nie mogło ;DWłaśnie! Mam dla Ciebie obowiązkową lekturę! Tylko muszę znaleźć jakiś sposób, żeby Ci ją przekazać ;]
Masz dla mnie lekuturę? Brzmi ciekawie. Przecież będę w maju we WrocLove, wtedy mi ją dasz. Ale nie wiem jak Ci ją zwrócę :/
Do maja to za długo… zaraz poszukam, czy nie ma gdzieś opublikowanego w internecie ;]
To czekam na tytuł i autora tej lektury ;**
Wysłałam Ci na gg, enjoy!
Widzę i… nie mój klimat, za ciężki język pisania.
Ciężki, bo zmusza do myślenia podczas czytania. Przełam się. To lepsze niż bajki bez morału, można się czegoś dowiedzieć. Anku, kto jak kto, ale Ty powinnaś się przełamać i zastosować rady w praktyce.
„patrzyłam na ludzi z słuchawkami, niczym osoba, która postanowiła rzucić palenie, patrzy na palącego.” znam ten ból…
Rzucałaś palenie? Mam nadzieję, że z pozytywnym skutkiem ;]
Pozytywnym na jakiś tydzień, potem musiałam zapalić.
To znaczy, że źle się za to zabierasz. Napisz do mnie na maila, zgadamy się dokładniej, podam Ci kilka pomysłów ;]
Jakieś ciemne praktyki, że na maila chcesz?
Żadne ciemne praktyki, tylko chciałabym poznać więcej szczegółów, zanim coś poradzę, a wątpię byś chciała się zwierzać publicznie ;]
O, matko, NIENAWIDZĘ jak zapominam naładować sprzętu przed choćby pięciominutową podróżą.Bo wiem, że pieciominutowa podróż jest dla mnie magią tylko z muzyką, i że tylko wtedy typowo nie chce mi się wysiadać z autobusu.Trzy godziny na politechnikę? Ło, Boże, gdzie ty mieszkasz?
We Wrocławiu ^^Zwykle nie narzekam na położenie swojego wspaniałego domu, ale wiesz, budują teraz stadion, który praktycznie widać z mojego okna, drogi porozwalali, z rana są straszne korki… a politechnika na drugim końcu miasta. Tak wypada, że trochę się jedzie…
Hm, niefajnie.Ale jakbym codziennie jeździła to brałabym książkę <3
Otóż ja właśnie to robię. Przetrząsnęłam już całą swoją biblioteczkę, teraz buszuję po cudzych i znajduję całkiem ciekawe rzeczy ^^
Co ty na „Panią Dalloway”? ;)Trochę ciężkości u mnie.
Nie do końca moje klimaty. Za dużo opisów uczuć, za mało akcji.Jakie to ciężkości? Z czym? ;>
,,Po tej traumie, biedna słuchaweczka już się nie pozbierała, zwłaszcza, że kąpiel błotna nie działa na słuchawki tak dobrze, jak na ludzi.” – szacunek za to zdanie, jak i za całą notkę.
Dziękuję za słowa uznania. Dobrze jest napisać coś, co spodoba się Tobie ;]
Niektórzy sami chyba nakręcają spiralę i chcą uruchomić to, co wychodzi mi najlepiej, czyli krytykować…
Jeśli o mnie chodzi, to soczyste słowa krytyki podparte argumentacją, są słodsze niż pochwały ;]
Poczułaś to co Dominik po wyłączeniu internetu i z sali samobójców. Masakra… być zniewolonym przez coś tak niewinnego czym jest muzyka… może chcesz o tym pogadać z jakimś psychiatrą, co? xD
Nie, do jego stanu zasadniczo jeszcze trochę mi brakowało ;]A do psychiatry nie pójdę… jeszcze by postawili właściwą diagnozę i zamknęli mnie w pokoju bez klamek ;P
Zapraszamy serdecznie na nową ocenialnię: http://www.straszne-oceny.blog.onet.pl Gwarantujemy dobre i sprawiedliwe oceny. Nie czekaj, zgłoś się! ^_^ Pamiętaj – jesteśmy tu po to, by świat bloggerów stał się lepszy. Pozdrawiamy.
Gdyby mi się chciało zalogować, to by zniknęło…
Mi ostatni się słuchawki psują, ale same naprawiają, lecz wczoraj mp3 poległo i wyładowało się w drodze powrotnej… [ mruu ]
Psują się i naprawiają same? Ciekawe… moje tak nie potrafią, jak się zepsują, to już nie zmartwychwstają…