Milczenie zaczyna być krępujące. I zmiana niewygodna. Sekundy zamieniają się w minuty, minuty ciągną się jak godziny, godziny trwają w nieskończoność. Nigdy wcześniej to tak nie wyglądało.
To zabawne, jak osoba, z którą czujesz się tak swobodnie, ktoś, o kim myślisz, że znasz go lepiej niż samego siebie, nagle może wydać Ci się zupełnie obcy. Siedzisz obok, ale wydaje Ci się, jakby dzieliły was tysiące kilometrów. To był błąd.
„Więc…”, zaczyna. Czekasz na więcej. Część Ciebie desperacko pragnie, aby powiedziała coś, co naprawi sytuację, naprawi relacje między wami. Część Ciebie zaś, jest po prostu gotowa, aby przejść dalej. Nie mówi nic innego.
„Nom…”, szepczesz ledwo słyszalnie, nie wiedząc, co jeszcze jest do powiedzenia, po prostu chcąc odbić piłeczkę. Nie wykazuje żadnych oznak zainteresowania.
Więc to jest to. To jest to, czym się staliście.
Macie namalowany ładny obrazek waszych chaotycznych, pięknych relacji. Na płótnie splecionym z okruchów wspomnień, dobrych i złych. Rozmazany krajobraz wszystkich spędzonych wspólnie dni. Doszliście do punktu, gdzie nie wiecie już, co jeszcze domalować, ale nie chcecie przestać mazać. Nie chcecie przyznać się przed sobą, że to już skończone. Zmęczeni podtrzymywaniem czegoś, czego już nie da się uratować, zbyt przerażeni by puścić. Żadne nie chce być pierwszym by wstać, by odejść. Wiesz, że jeśli Ty się pierwszy nie odważysz, ona też tego nie zrobi. Stoicie obok siebie, czekając aż słońce zajdzie i będziecie mogli udawać, że wasze problemy nie istnieją, bo ich nie widać. Ale jutro będzie tak samo, będziecie obok siebie, oddaleni o lata świetlne.
Wstajesz z ławki i patrzysz na jej przestraszone oczy. Zawsze kochałeś te oczy. Wygląda jakby chciała wyciągnąć rękę lub coś powiedzieć, ale tego nie robi. Wkłada ręce głęboko w kieszenie kurtki, a Ty zdajesz sobie sprawę, jak bardzo nienawidzisz tego, że nie możesz odczytać jej myśli, tak jak wcześniej Ci się udawało.
„Więc… widzimy się później.”, mówisz po drugiej niezręcznej ciszy.
„Nom…”. To kłamstwo, oboje wiecie. Prawda boli za mocno by dotrzeć do świadomości. Zaczynasz odchodzić i słyszysz jej westchnienie. Nie możesz pozwolić by to się tak skończyło. Tak beznamiętnie, po tym wszystkim, co razem przeszliście. Przecież zasługujecie na lepsze zakończenie niż to. Odwracając się, starasz się nie patrzeć na jej smutne oczy i powstrzymujesz się przed objęciem jej. Nie reaguje, ale chwile potem pierwsza wyciąga ręce i przyciąga Cię do siebie. Wtula twarz w Twoje ramię i oddycha głęboko. Pozwalasz jej przeciągnąć to odrobinę. Nie chce puścić, ale odsuwasz ją delikatnie, wiedząc, że im dłużej to potrwa, tym trudniej będzie odejść.
„Żegnaj”, szepczesz, przytulając usta do jej policzka. Odchodzisz, tym razem nie patrząc za siebie. Udając, że to wcale nie boli. Sam nie wiesz, co ze sobą zrobić, więc przychodzisz do mnie. Wiesz, że ja zrozumiem, wysłucham i postaram się pomóc. Wiesz, że mi możesz powiedzieć o wszystkim. Wiesz, że będę szczera, jak zawsze. Nie rozumiem więc, dlaczego liczysz, że przytaknę, kiedy twierdzisz, że Cię to nie bolało.
Sprawy sercowe to taka gmatwanina. Łatwo się w tym wszystkim pogubić – tutaj naprawdę potrzeba daru czytania w myslach. Słowa nie zawsze potrafią odzierciedlać uczucia, z kolei wyuczone gesty to już nie to samo, jak na przykład zwykłe przytulenie Tej Osoby wyrazające całe uczucie.Tylko czemu to, co na poczatku wydawało się takie piękne, nagle traci swój czar, urok, pryska jak bańka mydlana?… /b-e
Nic nie może przecież wiecznie trwać… podobno ;]Niektóre rzeczy powinny się zakończyć. Według mnie, to bez sensu ciągnąć coś, co nie sprawia już przyjemności.
Zal mi jednak tej Drugiej Strony, której mogło być dobrze…
Myślisz, że związek z kimś, kto już nic do Ciebie nie czuje byłby przyjemny?
Czy ja wiem… Jeszcze nigdy zakochana nie byłam, nie wiem, jakie to uczucie…Ale to, moim zdaniem, to już by można nazwać obsesją a nie miłością.
A miłość to nie jest przypadkiem w pewnym stopniu obsesja/uzależnienie emocjonalne od drugiej osoby? ;]
Można tak to też nazwać ;) Jak tego doświadczę, to być może będe bardziej pewna ;)
Ja też chcę tego doświadczyć! ;D Chcę się zakochać, tak mocno, tak do oporu. Tylko muszę znaleźć odpowiedni obiekt westchnień ;]
Ja nie wiem, czy mam szukać, czy poczekać aż „obiekt” sam sie znajdzie ;)
Wiesz, co Ci z doświadczenia powiem? Obiekty, które sama sobie znalazłam były o wiele lesze, niż te, które znalazły mnie ;]
W gimnazjum to juz nikogo nie znajdę – za długo znam tych ludzi. Może w liceum… ;)
Uch, gimnazjum… dzieciaki straszne z chłopaków w tym wieku. Zresztą w większości w liceum to też jeszcze dzieciaki. Studenci… to jest to. A już studenci 3-4 roku polibudy… w nich można się zakochać ;D
No, to że dziecieki, to ci przyznam rację – ich w sumie też można kochać, ale w innym sensie ;)Mówisz, że studenci są odpowiedni. No, to sobie jeszcze poczekam ;)
Hm, nie generalizując – nie tylko studenci. Niektórzy licealiści są… po prostu słodcy ;D Zresztą wiek nie gra chyba tak wielkiej roli, bo niektórzy pozostają dziećmi jeszcze długo po studiach, a inni z kolei dojrzewają znacznie wcześniej ;]
Nie mam pojęcia o kogo chodzi (bo skąd?), ale dobrze, że ta osoba ma w tobie oparcie. Jesteś prawdziwym aniołem. Zawsze pomagasz?
Zawsze staram się pomóc – takie hobby ;]
Nie potrafię zrozumieć złożoności twojego umysłu. Pomaganie ludziom sprawia ci przyjemność… nawet jeśli pomagasz kosztem chociażby utracenia swojego wolnego czasu? A gdzie miejsce na twoje potrzeby?
Nie próbuj tego zrozumieć, bo tu nie ma nic do rozumienia. Po prostu coś mi nie zwiera tak jak należy w mózgu i muszę jakoś żyć z tą wadą genetyczną ;DSzczerze mówiąc, dobrze mi z tym ;]
Fenomen! Powinni poddać cię specjalistycznym badaniom i zaszczepić taką 'wadę genetyczną’ wszystkim ludziom!
Haha, światem zawładnęłyby klony Angel! O jaaaa… ale to by był pogrom! ;DMnie tam mogą przebadać, byle za dużo kucia nie było, bo ja się z igłami nie lubię…
Boisz się igieł? Igły są fajne.
Nie boję się igieł, tylko nie lubię widoku krwi. Znaczy tam wiesz… na ekranie, czy coś – ok. Jeśli chodzi o rany, też ok, ale jak widzę krew w strzykawce, to…
Haha, nie mogłabyś być emo :P
Zdecydowanie nie moje klimaty ;]
Dość dziwna ta notka, nie wiem czemu, ale niestety sama też nie rozumiem… Wytłumaczysz mi to dziś na GG? ;]
Dlaczemu dziwna? ;>Uch, łach… nooo nie zapytałaś na gg, ale miałyśmy inne tematy, chyba w sumie lepsze ;D
Nienawidzę tego słowa. ,,Żegnaj.” I pomyśleć, że niektórym tak łatwo przechodzi ono przez gardło, choć jest tyle pięknych wspomnień. Chcę wakacji, nie chcę tu być. :(
Doooooooooooooooominika! Ty jeszcze żyjesz? I się nie odzywasz, małpo niedobra? Ile mam czekać, aż mi na gg odpiszesz? Już myślałam, że o mnie zapomniałaś. Musisz mi wszystko opowiedzieć, chociaż już po tej krótkiej wiadomości mam cień domysłów, co się wydarzyło.
Żyję, żyję… ;DJuż jest wszystko dobrze ;)))))))
No to świetnie, że dobrze. Teraz jeszcze tyko musisz znaleźć dla mnie chwilę, żeby pogadać, bo mi się już tęskno robi! ;P
;/
;/
niecierpię skurw… którzy tak odchodzą. właściwie bez żadnego pożegnania i wytłumaczenia.
A co tu tłumaczyć? Było tak pięknie, że aż nudno i… ktoś musiał to zakończyć. To było nieuniknione. Teraz chwilę oboje pojęczą, ale potem odetchną i im ulży. Najcięższe kamienie już pospadały z serc. Przynajmniej taką mam nadzieję ;]
dobijasz mnie swoją wiedzą. musisz się tak kur** przechwalać, że wszystko wiesz najlepiej? ku*ewsko ci zazdroszczę tego.
Agatku, gdybym mogła Ci oddać trochę wiedzy, przecież wiesz, że bym to z przyjemnością zrobiła. Niestety mogę tylko próbować Cię uczyć, nauczyć się musisz sama ;]
i znowu psychologiczne, inteligentne gadanie…
Haha, przepraszam, inaczej nie potrafię ;P
napisz coś już, ponad tydzień minął, łajzucho…
Mogę być szczera? Nie chce mi się… wiem, o czym chcę napisać, ale nie mogę się za to zabrać. leniuch ze mnie… brak mi kogoś, kto by mnie natchnął ;]
Popieram… Jeśli ma się człowiek męczyć w takim związku to już lepiej go skończyć i nie marnować czasu.
W końcu związki nie są od tego, żeby dodatkowo się jeszcze męczyć. Powinno iskrzyć, powierzchnie powinny się ścierać i nagrzewać do czerwoności, ale kiedy brakuje uczuć, to coś jest zdecydowanie nie tak.
Nie… jeżeli opieracie swoje związki tylko na emocjach, to małe są szanse, że długo wytrzymają. Taka jest prawda. Bo zawsze, albo bardzo często emocje i te wszystkie iskry po prostu wygasają. Nigdy nie będzie do samego końca euforycznie i z motylkami…. Na tym miłość nie polega! To już prędzej zwykłe, krótkotrwałe zakochanie. Prawdziwa miłość i trwałość związku opiera się głównie na przyjaźni i wzajemnym szacunku. Bez tego, chociażby związek nie wiadomo jak był namiętny, to i tak prędzej czy później legnie w gruzach. Jeżeli jest zawarta przyjaźń, to ta miłość cielesna, czy tam fizyczna, będzie również obecna w związku Obserwując wiele małżeństw i par mogę śmiało stwierdzić, że mam rację.
Od przyjaźni ma się przyjaciół ;] Tak naprawdę na miłość składa się z wielu czynników. Kicha, jeśli są tylko emocje, jeszcze większa kicha, kiedy tych emocji brak. Można się z kimś przyjaźnić, ale jeśli nie poczujesz do tego kogoś czegoś więcej, to… nie wiem, czy jest sen się z kimś takim wiązać. Badziewne, standardowe, typowe podejście – szukanie podobieństw. A po co mi ktoś, kto powie, że lubi wszystko, co robię? Po co ktoś, kto będzie to wszystko robił ze mną? Nie uważasz, że ciekawiej jest z kimś, kto się od Ciebie różni i może Cię jeszcze czegoś nowego nauczyć? Trzeba się dopasować mniej więcej podobnie charakterologicznie, ale odmiennie, jeśli chodzi o zainteresowania. Wtedy jest po prostu ciekawiej ;]
Nie jest powiedziane, że przyjaciel musi być do ciebie podobny. Wręcz przeciwnie. Istnieje coś takiego jak kompromis, który potrafi scalić obydwie osobowości. Na tym polega wspólne współżycie w grupie. Nie ważne, czy to zwykła znajomość, czy związek. Oczywiście, nie każdy przyjaciel, ma być twoim partnerem, kochankiem i czym tam jeszcze… Tu już chodzi o fizjologiczno – cielesne upodobania xD śmiesznie to brzmi… Ale jednak, badania potwierdzają, że udane małżeństwa nie opierają się już na emocjach, które jednak istnieją, tylko na głębszych więzach, takich jak prawdziwa przyjaźń i przywiązanie.
przywiązanie wywodzi się z emocjonalnego poczucia, że czujesz się z ta osobą dobrze, nie trzeba być przyjaciółmi, żeby coś takiego poczuć i potem się ze sobą „dotrzeć”. Przyjaciel może nawet być w Twoim typie, ale może nie zaskoczyć, bo czegoś będzie brakowało. Wkraczamy już w gdybanie, a ja się muszę zacząć szykować, żeby do Ciebie na czas dotrzeć! Chyba się znowu spóźnię xD
Ha ha, ja też powinnam, żebyś za bardzo się nie zaczekała xD Nie mogę się już doczekać;D Bo ja tańczyć chcę… ha ha!
Znaczy wiesz, w moim przypadku przygotować się to jest góra 10 minut, ale za to jedzie się z 1,5 godziny, więc… ;/
Dobrze, że wybrałyśmy się na tą imprezę, kiedy jeszcze było ciepło xD Czyż nasz polski klimat nie jest wspaniale spontaniczny? xD
Noszzzz kurde – majówka, a tu śnieg… ja zawsze twierdziłam, że pogoda uwielbia mi robić na złość.A nasze ostatnie wyjście było epickie! Możesz być pewna, że na długo je zapamiętam xD
To przez tego „casanovę” prawda? xD
Hahaha, jego zapamiętam już na zawsze xDJak jeszcze raz go spotkam, od razu zacznę uciekać… ale teraz przynajmniej już wiesz, o kogo mi chodziło wcześniej! ;D
Sory za podwójną wiadomość, niechcący się wklepało.
Nic się nie stało. Taki ten komentarz pełen informacji, że aż musiał się pojawić podwójnie…
Wydaje mi się, że na ten temat powiedzieliśmy sobie już wszystko. :)
Tez mi się tak wydaje, więc temat uważam za zamknięty ;]
To powiedz, jak tam po majówce? :)
Hm, majówka sama w sobie była dość… zaskakująca.Ale spokojnie, mnie się nie da przechytrzyć, jak nie mogę zrobić grilla na ogródku, to zrobię go w domu i też fajnie ;D
W domu to już nie to samo…
Guzik prawda. Nie liczy się miejsce, tylko ludzie ;P
Nie ma co roztrząsać, czasem trzeba zamknąć pewien rozdział, a nie próbować na siłę złożyć do kupy coś, co się rozwaliło. Brak emocji to najgorsze, co może spotkać dwoje ludzi, którzy teoretycznie się kochają.
Dokładnie. Nikt nie będzie przecież siedział przy zgaszonym ognisku, alegorycznie mówiąc ;]
Smutne i prawdziwe ;| Szkoda, że wszystko co piękne musi się kończyć…
Hm, czy ja wiem? Nie wszystko. Np. moja radość ostatnio ma granicę w nieskończoności ^^ (o kurczaki, za dużo analizy xD)
Chyba nie rozumiem, ale łapie mniej więcej o co chodzi. Mów do mnie jak do matematycznego analfabety ;)
Oj baranku, baranku… dobrze, będę mówić mniej yntjeligjentnie ;]
Współczuję, tak to już czasem chyba musi być. Mi to tak szczerze przypomina czasem sytuacje z jedną z przyjaciółek… nic sie nie dziej, koniec tematów i jest tak pusto, tylko u nas na szczęście po paru dniach wszystko wraca do normy ;dMam nadzieję, że wszystko będzie ok, fajnie piszesz ;D
Ciche dni, sprzeczki, chwilowe przebywanie we własnym świecie – każdemu się to zdarza. Opisana sytuacja to raczej… hm, monotonia? Niby wszystko ok, ale bez szału.
Rozryczałam się po Tym poście. Ile razy ja to przechodziłam na szczęście to już przeszłość jednak gdzieś głęboko we mnie ciągle siedzi. PozdrawiamEluśka
Nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem (teraz popularniejsze jest napisanie o tym na facebooku xD), trzeba posprzątać bałagan i nalać sobie nowego mleka ;]
Nudzisz, mała… nudzisz. Napisałabyś lepiej, co u Ciebie, a nie o rozpadzie czyjegoś związku. Kogo obchodzi jakiś koleś, który płakał Ci w rękaw? Czytelnicy są TWOI i chcą czytać, co u CIEBIE.
Ale się czepiasz… jeśli miałabym pisać, co u mnie to… nie wiedziałabym o czym pisać. Dzieje się tyyyyyle fajnych rzeczy ostatnio, aż mi głupio, że spotyka mnie tyle radości, kiedy ludzie są tacy smutni… Cieszę się 24/7 – ludzie się zaczynają zastanawiać, czy jestem normalna. Może to wiosna, a może ktoś inny ;]Tfu! Miało być „coś innego” ;D
Dobrze, że Ci się powodzi. To fajna odmiana, wszyscy tylko by narzekali, a Ty się cieszysz. Wiosenna miłość? :)
A czy radość musi być od razu związana z miłością? ;]Tak! Tak! To miłość – wiosenna miłość do wiosny! Tylko wiosna tak jakby chwilowo zwiała…
Nie ma co narzekać, nie jest tak źle teraz. Przynajmniej u mnie. ;)
Nie, nie… teraz jest już fajnie ;] Tylko obecnie padam na twarz po zajęciach.
Czytam i myślę o mojej przyjaźni z pewnym chłopcem. O przyjaźni naprawdę pięknej, takiej, której wszyscy zazdrościli, takiej która była dla mnie jedną z największych wartości.A która się rozmyła i chyba ją naprawimy, ale to zależy od niego, ponieważ to nie mnie wszystko przestało obchodzić…
Nieciekawie, jeśli druga strona nie wyraża zainteresowania. Sama przecież niczego nie odbudujesz… to trzeba robić razem.
z serii „jak ludzie lubią utrudniać sobie życie”. [cya]
Ludzie to w większości masochiści, jak za długo im dobrze, to też jest źle ;]
tak? a ja słyszałam, że masochizm to wynaturzenie jest.
Tylko teoretycznie. Spójrz na ludzi – wokół tyle umartwiania praktycznie o nic, użalania się… to nie jest masochizm? ;]
nie.
A ja myślę, że wręcz przeciwnie. To jasny przejaw masochizmu.
A wszystko przez to, że bali się prawdy. [tristeza]
Bo prawda ma to do siebie, że czasem boli.
Mówi się trudno i płynie się dalej. W końcu tego kwiatu jest pół światu :)
Haha, z tym tekstem kojarzy mi się pewny fragment, który nieskromnie mówiąc, jest mojego autorstwa: „Mnie się tam ani trochę nie spieszy. Odpowiada mi sytuacja, w której mogę skakać z kwiatka na kwiatek. W końcu tego kwiatu jest pół światu, a ja nie mam zamiaru zadowalać się pierwszym lepszym kwiatuszkiem, który po założeniu obrączki zmieni się z delikatnego tulipana, w ciernistą różę, a później płatki opadną i zostaną mi na starość tylko ciernie. Nie, nie, nie. Nie ze mną te numery. Jeśli w ogóle kiedyś zdecyduję się mieć żonę, to będzie ona najpiękniejszą, najinteligentniejszą i najmilszą kobietą na świecie. A co najważniejsze, będzie się słuchać swojego mężusia i będzie wiedziała czego chce. No, właściwie to ta ostatnia cecha eliminuje sto procent żeńskiej populacji. Baby dzielą się na dwa typy, pierwsze to te, które nie wiedzą czego chcą, a drugi typ wie, że chce, ale nie wie czego. Koniec filozofii. Zresztą ja chcę kobiety idealnej, a kobiety idealne nie istnieją. Są tylko takie, które potrafią nam przysłonić swoje wady cyckami.”haha, mam skłonności narcystyczne dzisiaj xD
Może to lepiej. Z inną osobą nie będzie już ciszy.
Z nową osobą wszystko zacznie się od nowa. Może także pojawi się cisza, ale może będzie to inny rodzaj ciszy, ten przyjemniejszy, w którym nie ma skrępowania ;]
Hej, studentko, widziałaś tegoroczne matury? :-)
Aaaaaaa! Maksiu! Maksiu! Maksiu! Jak poszło? Jak poszło? Jak poszło? Jak poszłooooooo? (Kurczę, mam wrażenie, że ja tegoroczną maturę przeżywam bardziej, niż maturzyści xD)
Spoko. Jak sprawdzałem w necie odpowiedzi, to się większość zgadzała ;-) Jedno tylko takie było głupie, ale kij tam. Zdałem! ;-) W sumie chyba tylko dzięki Twojej pomocy ;-*
Nie dzięki mojej pomocy, tylko dzięki własnym umiejętnościom ;] Kurczę, ale się cieszę! ;D
Nie, nie… serio, byłby cienko. Stawiam Ci piwo, albo co chcesz, kiedy chcesz. Należy Ci się ;-)))
Daj spokój, nic mi nie musisz stawiać ;]Hmm, odpowiednia zapłatą będzie wynik > 70% ;D
Hoho, nie wymagaj zbyt wiele. Przypominam Ci, że ja od trzech lat byłem co roku z matmy zagrożony… :-P A gdzieś i tak Cię muszę wyciągnąć. Nie chciałaś forsy za korki… miej serce, daj sobie podziękować ;-)
Najpierw zalicz resztę, potem będziemy świętować ;]
Reszta to już pryszcz. Ustny polski, historia, języki – tego się nie obawiam. Matma zaliczona, więc można świętować! ;-D
Nie mów hop, dopóki nie przeskoczysz. Nie można się zestresować, ale zbytnia pewność siebie też może zgubić.
Stresa już dzisiaj miałem, aż sobie z tego wszystkiego łyknęliśmy po kieliszku przed egzaminem ;-)
Jaja sobie robisz… piłeś przed egzaminem?! Ale dostaniesz kopa ode mnie…
Profilaktycznie, żeby się ręce nie trzęsły ;-)
Ale mądrala… brak słów.
Tobie brak słów? Gdzie to zapisać? ;-P
Na drzwiach męskiej toalety, zaraz obok „MaxXx <3 matma"... -.-'
Ale bulwers… ;-) Naprawdę oblewamy dopiero jutro, po angielskim. Historia dopiero 18-tego, więc zdążę wytrzeźwieć na czas ;-))
Typowy reprezentant polskiej młodzieży – każda okazja jest dobra, żeby się zalać…