Serwisy, z którymi nawiązuję współpracę mają dziwną tendencję do upadania. Nie wiem, fatum jakieś, czy to ja im pecha przynoszę? :P
W każdym razie pragnę Wam zaserwować wywiad, który w maju 2013 roku zagościł na łamach portalu Wydumanebrednie.pl
.
1. Zaczynając więc od absolutnego początku, co było tą, tak zwaną, „iskrą zapalną” Pani pomysłu? Skąd taki, a nie inny zamysł na książkę?
Nie słynę z pamięci doskonałej, ale najprawdopodobniej iskrą zapalną był teledysk do „All the right moves” zespołu One Republic. Zobaczyłam go kiedyś przez przypadek i klimat balu maskowego mnie całkowicie oczarował. Wtedy pojawiła się pierwsza myśl, że moja fabuła musi znaleźć tam swoje miejsce. Zamysł był prosty – stworzyć coś, czego nie da się rozszyfrować od pierwszych stron, dosypać szczyptę magii, masę akcji, a potem przypiec aż do uzyskania panierki z humoru i ironii. Efekt podać w przybraniu z ciekawych osobowości i unikalnych charakterów, a potem sprawdzić, czy ludziom smakuje.
2. Czy długo myślała Pani nad motywem przewodnim? Jak długo był to jedynie niewinny zamysł, a jak długo poważny zamiar napisania własnej książki?
Motyw przewodni? Hm, zastanawiam się, co by nim mogło być w „Oku Kanaloa”. Mam wrażenie, że plątam tak wiele wątków, że ciężko wyciągnąć ten najważniejszy. Można powiedzieć, że chodzi o Światło Czarnego Księżyca i walkę bractw, ale równie dobrze pasowałoby stwierdzenie, że to historia ciekawskiej studentki. Gdyby ktoś powiedział, że to opowieść o chłopaku, który zroby wszystko, byle się zemścić, również musiałabym przytaknąć. Wracając jednak do sensu pytania – nie, nie zastanawiałam się długo ani nad fabułą, ani nad tym, czy opowieść powstanie w książkowej formie. Wiedziałam, że będę chciała ją wydać, jeszcze zanim zaczęłam pisać, a jeśli chodzi o fabułę… cóż. Miałam ambitne plany i wszystko od początku do końca zaplanowane. Potem stworzyłam bohaterów i te bestie wszystko zniszczyły. Historia potoczyła się zupełnie innymi torami, niż wstępnie planowałam. Czasem wystarczy dać postaciom życie, żeby sami stworzyli coś unikalnego.
3. Skąd taki pseudonim? Ma swój rodowód w życiu prywatnym, czy stworzony został jedynie na potrzeby wydawnicze?
Mój pseudonim to wynik działania ucznia pierwszej klasy gimnazjum – właśnie wtedy go wymyślałam. Przydomek „Sir” bardzo mi się podobał, mimo że tyczy się mężczyzn. Odzwierciedla tytuł lorda, a mi zaczem załączają się narcystyczne popędy i lubię sobie mówić, jaka jestem fajna. Inna sprawa, że sama chętniej sięgam po tytuły pisane przez mężczyzn – to pewnego rodzaju próba zmylenia czytelnika (jestem podła, wiem!). „Angel” również nie wzięło się z… nieba. Swego czasu przeszłam poważną operację, podczas której miałam 1% szans przeżycia. Kiedy się obudziłam po tygodniu, jeden z lekarzy powiedział, że dostałam drugie życie od anioła. To zapadło mi w pamięć i tak powstało SirAngel. „B” dodałam dopiero niedawno – i niech każdy tłumaczy sobie to jak zechce – Black, Bad, Beautiful… :P Można tez powiedzieć, że to pierwsza litera mojego imienia. W końcu to teraz takie popularne, żeby wstawiać nadprogramowe literki.
4. Jak wiele zmieniło się od pierwszego zarysu fabuły do jej ukończenia? Czy książka przechodziła długą drogę w Pani zamyśle, czy od razu ułożyła ją Pani od początku do końca?
Jak wiele się zmieniło od pomysłu do końcowego rezultatu? Zmieniło się wszystko. Jak już wspominałam, wystarczyło powołać do życia bohaterów, a już oni zrobili mi taaaki porządek w planach, że nie mogłam odnaleźć nawet wyjścia z pokoju! Co najgorsze, żadne nawet nie przeprosiło za zrujnowanie mojej pracy. Cały wysiłek umysłowy poszedł na marne, bo oni wiedzieli lepiej. Mogliby upiec ciasto jakieś, albo chociaż kisielu zrobić w nagrodę za nie zamordowanie ich wszystkich, ale gdzież tam – to ja się do nich fatygowałam, żeby podziękować. Efekt ich działań zaskoczył nawet mnie i spodobał mi się bardziej, niż pierwotny plan.
5. Czy postaci i ich charaktery mają jakieś odzwierciedlenie w rzeczywistości?
Staram się nie wzorować na prawdziwych ludziach i zdarzeniach, choć wielu znajomych próbuje mi wmówić, że jestem główną bohaterką, a mój były to na 120% Hunt. A guzik prawda! Ja najbardziej uosabiam się z Cassie, a mojego byłego nie da rady odnaleźć w żadnej postaci, bo stworzyłam je zanim się poznaliśmy. Zresztą przerysowywanie znajomych do powieści tylko by jej zaszkodziło – na każdym kroku zastanawiałabym się, co dana osoba by w takiej chwili zrobiła, a ja nie lubię się zastanawiać nad takimi sprawami. Wolę stworzyć postać od podstaw i obserwować jej reakcje.
6. Jak dalej potoczą się losy bohaterów oczywiście zdradzić Pani na pewno nie może, jednak ciekawi mnie sama relacja Blake’a i Sheyli… co dalej?:) Uchyli Pani rąbka tajemnicy?
Oczywiście, że… nie uchylę. Dlaczego? Bo sama nie mam pojęcia, jak to się skończy. To jest właśnie cały urok pisania – mam ochotę pisać stronę za stroną, żeby się przekonać, co z tego wyniknie! To niesamowite, jak niektóre nieprzemyślane działania z biegiem czasu zaczynają się o siebie zazębiać i tworzyć bardzo naturalne koleje losu. Nie wiem nawet, czy Blake i Sheyla przeżyją do końca opowieści, a jeśli chodzi o ich relację, mogę jedynie zapewnić, że będzie chwilami bardzo gorąco. Nie powiem za to, czy w pozytywnym, czy negatywnym tego słowa znaczeniu ;)
7. Ile części serii zamierza Pani stworzyć?
Wstępnie plan był na trylogię i chyba w tych ramach uda mi się zamknąć. Chociaż… to też po części jest tajemnica. Kilka dni temu skończyłam pisać drugą część. Pod koniec fabuła zrobiła taki zwrot, że po raz kolejny wszystkie plany na trzecią część wylądowały w koszu. Pojawiły się nowe wątki i jeszcze inne pomysły. O rety, muszę się teraz zająć poprawkami tekstu, a już mnie palce świerzbią, żeby pisać trzecią część. Jestem po prostu niesamowicie ciekawa, jak to wszystko się potoczy. W drugiej części wiele postaci mnie zaskoczyło. Jedni pokazali swoją zupełnie inną stronę, inni zdradzali sekrety, jeszcze inni pokazywali na co ich stać, a pozostali aktywnie uczestniczyli w tych zwierzeniach, co również ich zmieniło. Świetna sprawa, obserwować na bieżąco reakcje ludzi. Przez to mam spaczenie i w życiu również jestem obserwatorem. Czasem zamiast reagować, zastanawiam się, jak poszczególne osoby by zareagowały.
*7. Pytanie zupełnie już poza wywiadem, zaspokajające jedynie moją ciekawość… Co do serii Assassin’s Creed :) W momencie wspomnienia o niej podczas wydarzeń w Wenecji musiałam przystanąć na chwilę i szepnąć do samej siebie ” o rany..”. Naturalnie jestem wielką fanką. Mogę spytać o Pani doświadczenia z tytułem?
Assassina pokazał mi młodszy brat. Nigdy nie przepadałam za tego typu grami, ale ta… kurcze, całkowicie mnie wciągnęła, bo poza świetną grafiką, miała genialną fabułę. Bardzo podobał mi się pomysł Animusa, przeniesienia się w czasie i powiązanie z wątkami historycznymi. Wszystkie gry powinny tak wyglądać! :) Chociaż może lepiej nie… jeszcze zrobiłabym się nałogowym graczem! ;)