Bóg jest kobietą!

Dzisiaj będzie tak podniośle, teologicznie – o religii. A co! Warto poruszać ważne tematy.

Zanim jednak przejdziemy do wątku głównego… Macie tak czasami, że po przeczytaniu czegoś zastanawiacie się, dlaczego Wy tego nie napisaliście? Dla mnie to zjawisko bardzo rzadkie, ale jednak zdarzają się teksty, które zaspokajają mój kapryśny gust.

Tym krótkim nawiązaniem przejdę więc od razu do rzeczy i wkleję Wam fragment, który mi się spodobał. Jest taki odkrywczy, że aż mi się buźka ucieszyła! :D

(bez marudzenia się jednak nie obejdzie – poza tym fragmentem reszta książki jest słabiutka, więc nie polecam zagłębiania się w nią)

Bóg to kobieta.
Bezdyskusyjnie, bezapelacyjnie i bezsprzecznie. On jest kobietą. Wszelkie wątpliwości co do tego są śmieszne. Dowodów wokół nas nie brakuje. Gdyby Bóg był facetem, to byłby jedynym facetem na świecie. Nie byłoby żadnego innego faceta oprócz Niego, a całą planetę zamieszkiwałyby tylko piękne kobiety. Blondynki, brunetki; zielonookie, z brązowymi oczami; z dużymi biustami, ze średnimi biustami (bez małych biustów); pełne, sferyczne tyłki i małe, zgrabne dupeczki. Czegoż jeszcze potrzebowałby do spełnienia swych kaprysów?! I żadna z tych kobiet nie miałaby imienia, więc nie musiałby się przejmować ich zapominaniem. Gdyby Bóg był facetem, nie istniałyby choroby weneryczne i kobiety nie zachodziłyby w ciążę. Inny facet mógłby pojawić się tylko po to, by Bóg mógł go zaprowadzić na szczyt góry i zacząć się przechwalać. Pokazałby mu te wszystkie piękne kobiety i powiedziałby:
– Widzisz je? Ja z nimi wszystkimi śpię, kiedy chcę.
– Ściemniasz!
– Ta blondyna, tam dalej, jechała na mnie całą noc. Ta ruda, o tam, zrobiła mi loda na dzień dobry, kiedy blondyna jeszcze spała obok. I wiesz co? Nigdy nie muszę zakładać gumki… Co, opadła szczena?!
Potem Bóg zabiłby tego faceta, a sam zjechałby z góry i puknąłby brunetkę. No właśnie… Bóg jest kobietą, nie ma co do tego żadnych wątpliwości.
Wiele kobiet nie ukrywałoby radości, słysząc, że Bóg jest płci żeńskiej. Czemu? Nie mam pojęcia. Pomyśl o tym wszystkim, przez co kobiety przechodzą: zmarszczki, rozdwojone końcówki włosów, miesiączki, spuchnięte stopy, skurcze… Czemu Bóg-kobieta miałby zgotować innym kobietom taki los?
Właśnie dlatego, że sam jest kobietą. Bo wszystkie narzekania kobiet na złe traktowanie przez facetów to nic w porównaniu z tym, jak kobiety traktują siebie nawzajem. Pożyczają i rujnują sobie ciuchy, a potem to racjonalizują. Podprowadzają sobie chłopaków. Jeśli akurat z nikim nie chodzą, to najlepszej przyjaciółce celowo źle doradzą, żeby i ta straciła faceta. Kobiety są złośliwe, a Bóg nie jest wyjątkiem.
Weźmy na przykład czterech kolesiów, którzy wciągają michę w knajpie. Kelner przynosi rachunek. Jeden z nich bierze go do ręki, patrzy i myśli: Do diabła z rozliczaniem! Albo mówi:
– Dzielimy na cztery?
– Jasne.
– Może być.
– No.
Dokładają napiwek, zaokrąglają w górę do najbliższej podzielnej przez cztery i gotowe. Albo ten, który wziął rachunek, mówi:
– Ja zapłacę, a wy następnym razem, co?
Kumple zgadzają się, wiedząc, że prędzej czy później to się wyrówna.
Tymczasem cztery kobiety płacące rachunek to po prostu mistrzostwo świata. Kiedy przynoszą rachunek, jedna przesuwa go na środek stołu. Wszystkie cztery lewitują nad nim jak anioły nad Dzieciątkiem Jezus i myślą coś w rodzaju: No tak… Tracy zjadła trzy łyżeczki mojej sałatki. Było łącznie około dwudziestu czterech łyżeczek. Sałatka jest po osiem dolarów, więc Tracy wisi mi dolca. Odliczę go sobie od mojego rachunku. W zeszłym tygodniu wzięłam taksówkę z Jen i wyszło siedem dolarów. Ja płaciłam cztery, a ona trzy. Jest mi winna 50 centów, odejmuję to. W jednej chwili wszystkie cztery wyciągają swoje komórki i walą w klawiatury jak nawiedzone (to jedyna okazja, kiedy używają kalkulatora w telefonie). Rzucają kasę na kupę, jedna ją zlicza i wtedy informuje pozostałe:
– Za mało.
Każda dorzuca jeszcze trochę, a licząca powtarza, że jeszcze brakuje. I tak kilka razy. Dziwią się, jakim to cudem wciąż jest za mało, aż w końcu któraś dokłada zauważalnie więcej pieniędzy niż pozostałe.
Jej koleżanki niewinnie mrugają oczami.
– Na pewno?
– Tak, to za dużo. Nie powinnaś aż tyle dokładać.
Ona udaje, że nie dba o to, chociaż w środku cała kipi.
– Oj, dajcie spokój. Dobrze jest.
Gdyby ona była Bogiem, to pomyślałaby tak: Dobrze, zapłacę więcej. Ale poczekajcie do jutra rana, to wszystko pójdzie wam w biodra.
Oto dlaczego kobiety mają tak wiele problemów; bo Bóg to kobieta.

(fragment pochodzi z książki „Bóg to kobieta. Jak zepsuć udaną randkę”)

 

No i jak to jest z tym Bogiem, co? ;)

13 komentarzy

  1. xD Bóg jest kobietą. Teraz wszystko jasne!

  2. Haha ;D Wiedziałam to od dawna! :)

  3. Hahaha, fragment powalił na kolana :)

  4. 100% true! My kobiety jesteśmy dla siebie wredne

  5. Zgadzam się ;) Bóg jest kobietą :)

  6. Bóg nie jest ani mężczyzną ani kobietą, gdyby miał płeć potrzebowałby drugiej połówki, wtedy byłby chyba tylko półbogiem, w ogóle to powinniśmy się cieszyć, że żaden mężczyzna czy kobieta nie jest Bogiem bo mogłoby być tak jak to przedstawiłaś

  7. też tak mam, czytam coś i myślę „przecież uważam tak samo, czemu nie ja to napisałam?”
    ostatni obrazek mnie rozbroił – racja :)

  8. Czytając fragment rzeczywiście można nabrać przekonania, że Bóg to kobieta :D To trochę jak z Kopernikiem :D

  9. To by się zgadzało xD

  10. Zdecydowanie jest kobietą :)

  11. BOG Jest miloscia a milosci jest w wtedy jak sie komus pomaga i sie z kims rozmawia