Brudna robota

Znacie takie książki, które wyrywają się ze schematów i dotykają tematów niewyeksploatowanych na tyle, żeby nie dało się wymyślić już nic nowego? Nie ma ich wiele, bo dużo łatwiej pisać coś, co opiera się na kanwie, którą dogłębnie przeanalizował za nas ktoś inny i dał nam gotowy świat. Nie każdy idzie jednak na łatwiznę – i chwała za to takim twórcom. Dzisiejsze brawa kieruję w stronę Christophera Moora za jego Brudną robotę – książkę, która nie przypomina żadnej innej. Znacie jakieś inne humorystyczne książki o śmierci? Ja nie znam.

 

Zastanawialiście się kiedyś, jakby to było, gdybyście pewnego dnia nieoczekiwanie dostali nowe zdolności i okazało się, że jesteście wysłannikami Śmierci? To nic wielkiego, prawda? W końcu od tej pory waszym zadaniem byłoby tylko zbieranie od ludzi ich naczyń duchowych, a później przekazywanie ich innym ludziom. Takim, którzy są gotowi na przyjęcie duszy. Niby nic wielkiego. Każdy prawdziwy samiec alfa zakasałby rękawy i przyjął nowe obowiązki. Co się jednak stanie, kiedy takie zadanie przypadnie typowemu samcowi beta? Takiemu, który właściwie boi się własnego cienia i nigdy nie wychylał nosa przed szereg. Cóż, na pewno doprowadzi do tego, żeby w branży handlarzy śmierci zawrzało! Zwłaszcza, że jego nowo narodzona córka okazuje się mieć jeszcze ciekawsze zdolności – potrafi np. zabić człowieka słowem „kotek” ;) Niespodziewanie w mieszkaniu Charliego pojawiają się również dwa piekielne ogary, które dziwnym trafem zasmakowały w chlebie nasączonym cytrynowym płynem do mycia ;) Czego można się spodziewać po takiej ekipie? Z pewnością wielu ciekawych zwrotów akcji.

W dodatku od zawsze lubiłam styl pisania Moora. Jest lekki, humorystyczny i czasem wspaniale ironiczny. Mógłby pisać o dupie Maryni, a i tak czytałoby się go przyjemnie. Może pisać nawet o wampirach (np. „Ssij, mała, ssij”), a nie zabraknie ciekawych rozwiązań. Kiedy jednak tworzy ciekawą historię, daje czytelnikowi cały świat możliwości i sprawia, że im więcej człowiek czyta, tym więcej chce.

Ogólnie rzecz biorąc, jak pewnie się domyślacie, polecam z całego serca!