Walentynkowe typy kobiet

Wiele się mówi o tym, żeby nie dzielić ludzi, ale ja na złość, właśnie dzisiaj sobie ich podzielę. Dawno tego nie robiłam, a przecież czasem kogoś podzielić, to nic złego. Zwłaszcza, że przecież nie dzielę ludzi… tylko kobiety ;) Nasza złożona z miliardów kawałków osobowość idealnie się do tego nadaje. Zważywszy na to, że jesteśmy o krok od Walentynek, podzielimy dziś kobiety właśnie pod tym względem.

Podstawowym rozróżnieniem będzie tu podział na kobiety, które uwielbiają Walentynki (czyli te, które są w szczęśliwych związkach (jakieś 15% wszystkich kobiet w związkach)) i te, które Walentynek nie lubią – czyli wszystkie inne. Mniejszościami zajmować się nie będziemy, bo kogo obchodzi cudze szczęście. Jako naród od zawsze wolimy cieszyć się z cudzego nieszczęścia, więc podzielimy te panie, które nie dość, że nie są szczęśliwa 364 dni w roku, to jeszcze dodatkowo w Walentynki siadają naburmuszone i nie da się im dogodzić.

Bierzemy się więc za wielkie dzielenie! :>

 

Wyalienowana

To ten typ kobiety, która uwielbia określać się mianem introwertyczki. Często zakopuje się w książkach, albo serialach i nimi wypełnia pustkę, która ją otacza. Czasami spotyka się z ludźmi, ale nie na tyle często/intensywnie, żeby nawiązać jakieś głębsze znajomości. Czasami trafi na równie zamkniętego w sobie faceta i wtedy tworzą cichą, spokojną, monotonną relację, w której odcinają się od całego świata, bo partner jest jedynym, czego potrzeba im do szczęścia. Jeśli jednak taka relacja się rozpada, taka panna na Walentynki zostaje sama. Zostaje tak bardzo sama, że nie ma nawet koleżanki, do której może się odezwać. Wtedy tylko kot potrafi prawdziwie zrozumieć. No i butelka wina.

Żeby nie było, że Becia tylko wytyka i jeszcze pogłębia samotność takich osób, w swojej bezinteresownej dobroci pragnę przekazać takim osobom pewną radę: może nie warto zamykać się na znajomych, kiedy znajdujecie się w związku? Nawet w związku każdy czasami potrzebuje oddechu. Fajnie wtedy mieć znajomych, do których można wyjść i np. ponarzekać na to, jaki partner czasami jest irytujący. A jeśli już go nie ma? To nawet lepiej! Wystarczy tylko wyjść do ludzi. Zobacz, co dzieje się w twoim mieście, rusz się gdzieś, a potem odezwij do kilku obcych osób. Szybko przekonasz się, że ludzie nie gryzą, a nawiązywanie znajomości wcale nie jest tak trudne, jak się wydaje :)

 

Forever alone

Typ drugi, od typu pierwszego odróżnia to, że typ drugi angażuje się tylko w krótkoterminowe związki (jeśli w ogóle w jakieś się angażuje) i nie odcina się od swojej paczki znajomych. Wręcz przeciwnie – trzyma się tej paczki tak kurczowo, że często dochodzi do wniosku, że nic więcej nie potrzebuje. Po co mu partner, skoro ma przyjaciół? I pal sześć, jeśli przyjaciele myślą podobnie. Gorzej, jeśli ich podejście do życia jest bardziej racjonalne i okazuje się, że w Walentynki każdy z przyjaciół spędza ze swoim partnerem, a nasza panna druga… cóż, zostaje sama i nie dość, że zostaje sama, to jeszcze dołuje ją fakt, że wszyscy wokół niej kogoś mają. Najgorzej! Nic, tylko iść się upić. Szkoda, że akurat tego dnia nie ma z kim.

Beatka przychodzi z radą: olej wszystkich wokół. Niech ich szczęście cię nie dołuje, bo masz wokół siebie ludzi, którzy wspierają cię każdego (poza tym jednym) dnia. Zmień perspektywę. Olej ten jeden dzień. Czym on jest w porównaniu do wszystkich innych? To nie tak, że do końca życia będziesz sama – jeśli przyjaciele z tobą wytrzymują, to na pewno znajdzie się również facet, który będzie w stanie to przetrwać. Może po prostu daj komuś szansę? Może wyjdź z inicjatywą, jeśli jest ktoś, kto ci się podoba? To nie musi być nic zobowiązującego. Równie dobrze możesz okazać miłość… sobie. Pójść do fryzjera, na masaż, do sauny. Po prostu spędź ten czas miło.

 

Feministka

A właściwie kobieta, która naprawdę pragnie miłości, ale nie może jej znaleźć, więc ukrywa się pod tym popularnym hasłem. Jest niezależna. Jest spełniona w pracy. Potrafi sobie poradzić ze wszystkim sama. Nie potrzebuje nikogo. I zwykle ma koleżankę z podobnym podejściem do życia. Nie mają przed sobą tajemnic. Poza tą jedną, że tak naprawdę oddałyby pół pizzy i pudełko lodów za faceta, który je przytuli. Na Walentynki najczęściej tworzą sabat samic z takim samym podejściem. Idą w miasto zapijać wewnętrzne smutki i manifestować głośną swoją niezależność.

Rada? Aeee… przestać udawać? Pokazać światu, że jesteś kobietą i czasami potrzebujesz kogoś, kto będzie przy tobie? Przestać wykrzykiwać, że facet to świnia? Jeśli pozwolisz jakiemuś mężczyźnie o siebie zadbać, to korona ci z głowy nie spadnie, a i on będzie szczęśliwy mając pod swoimi skrzydłami kobietę spełnioną.

 

O co tu, kurde, chodzi?!

Trzeci typ niby nie jest w związku, ale trochę jest… tak jakby? Nienawidzi Walentynek, bo jeszcze bardziej pogłębiają tę niewiedzę. Czeka z niecierpliwością, bo nie wie, czy on ją gdzieś zaprosi, czy jednak nie zaprosi? Jeśli okazuje się, że nie zaprosił, to dziewczyna ma ochotę mordować. Nienawidzi wtedy wszystkich i wszystkiego, a zwłaszcza tego pieprzonego Kupidyna. Gdyby go spotkała, to powtykałaby mu wszystkie strzały w okrytą pieluchą dupkę. Niewiedza to nie jest fajne uczucie, a najgorsze jest to, że nic nie można z nim zrobić. Naciskać i wymuszać zobowiązanie? Odradzam. Olać i iść pić z koleżankami, a potem zaliczyć przypadkowego frajera? A jeśli okaże się, że jemu jednak zależy, tylko miał jakąś niesamowitą wymówkę? Wino! Dajcie więcej wina!

Niby tragedia, ale tu też znajdzie się rada: zwracaj większą uwagę na to, z kim się spotykasz. Czy ten facet zachowuje się wobec ciebie dobrze we wszystkie inne dni? Może po prostu nie uznaje Walentynek i ma je gdzieś? Taka osoba nie zasługuje na olanie tylko dlatego, że ma inne poglądy na to święto uznawane przez wielu ludzi za sztuczne. A może spotykasz się z gościem, który zachowuje się wobec ciebie jak totalny penis, ale w ten jeden dzień kupuje ci kwiatka i zabiera na spacer, bo liczy na seks wieczorem? Tylko zastanów się, czy naprawdę chcesz się spotykać z kimś, kto okazuje ci zainteresowanie raz w roku…

 

Wiecznie niezadowolona

Typ czwarty, to zaskoczenie, bo mamy… kobietę w związku! Czyli hipotetycznie powinna być szczęśliwa. Kobiety to jednak tak złożone stworzonka, że nawet wtedy potrafią znaleźć powód do narzekania. Bo on się za mało stara. Bo nie zabrał mnie tam, gdzie chciałam. Bo w filmie z Julią Roberts to inaczej wyglądało. Bo jej koleżanka ma faceta, który wynajął dla niej pokój w SkyTowerze i obsypał łóżko płatkami róż, a ona też by tak chciała. Inna rok temu dostała wielki bukiet róż, a jej trafiła się jedna przywiędła ze sklepu, który stoi pod domem. I nieważne, że facet rzucił tę koleżankę miesiąc później, a ona już od 4 lat jest w szczęśliwym związku. Jej facet może dawać jej wszystko i zaspokajać wszystkie potrzeby, a jednak wystarczy, żeby raz nie zrobił czegoś dokładnie tak, jak ona to sobie wyobrażała i już będzie foch. No nie dogodzisz.

Tutaj rada jest jedna: kopnij się w głowę, kobieto. Jeśli masz faceta, który o ciebie dba, to olej te głupie Walentynki. Jeśli już naprawdę bardzo, bardzo, baaaaardzo ci na nich zależy, to powiedz mu o tym. Porozmawiajcie i zdradź mu swój pomysł na spędzenie tego dnia. Na pewno zrobi wszystko, żeby choćby zbliżyć się do spełnienia twoich marzeń. Zapewniam cię, że twoje szczęście jest dla niego naprawdę ważne.

* * *

A wam, panowie, życzę na Walentynki wiele cierpliwości do kobiet, które spotkacie na swojej drodze. Oby nie zaliczały się do żadnej z tych kategorii. Niech błyszczą radością, niech będą spełnione w tym, co robią i niech dają wam równie dużo szczęścia, ile wy im dajecie :)