Wszyscy jesteśmy bandytami i powinniśmy się wstydzić

Zawsze lubiłam Piratów z Karaibów. Byli dzielni, waleczni i żądni skarbów. Potrafili zaskoczyć sprytem i okrucieństwem. Być piratem to fajna sprawa, choć tych z chomika lubię troszeczkę mniej. Ale cóż zrobić? Yo ho, yo ho Pirate’s life for eeeeverybody!

 

Czy piraci, to źli ludzie?

W sumie wcześniej nie miałam specjalnego problemu z piraceniem mojej twórczości – po prostu rzadko kiedy się zdarzało. Jednak odkąd wypuściłam w świat Niezapominajkę, zainteresowanie okazało się tak duże, że nieświadomie znalazłam się na serwisach takich jak doci i chomikuj. Każdy je zna, każdy je lubi i zdecydowana większość na pewno kiedyś z nich korzystała. Można więc powiedzieć, że każdy z nas jest piratem. Chociaż troszeczkę. Piracimy muzykę, piracimy filmy, piracimy programy. Piracimy też książki i jak łatwo się domyślić, ta część uwiera mnie najbardziej.

 

Jedni najchętniej powiesiliby piratów za… mały palec u prawej stopy

Kiedy trwała dyskusja o ACTA, Pilipiuk wypowiedział się o piratach mocno krytycznie. Wspomniał o złodziejskiej mentalności Polactwa i o tym, że przez piratów traci znaczną część dochodów, a przecież wszystko kosztuje. Ludzie nie pojmują, że pisarstwo, to praca jak każda inna. Jakby ktoś przez pół roku w pocie czoła piekł ciastka, a potem wystawił je na jarmarku do sprzedaży, to pewnie liczyłby na zysk. Raczej nie zaakceptowałby sytuacji, że ludzie przechodziliby sobie obok i brali po jednym „tak tylko na spróbowanie”, bo nagle mogłoby się okazać, że każdy zdążył się już najeść… tylko brzuch piekarza został pusty. Napisanie książki to naprawdę nie jest łatwa praca. To, że nie wychodzimy o siódmej z domu do biura, to nie znaczy, że się obijamy (to znaczy… czasami się obijamy, ale wtedy ukończenie książki zajmuje nam dłużej). Pamiętam też, że jakoś całkiem niedawno, straszną burzę rozpętała Kasia Hanner, która znalazła pirackie kopie swoich książek na jakimś serwisie. Wściekła się, zaczęła zgłaszać naruszenie praw autorskich i straszyć prawnikami. Miałam wrażenie, że najchętniej wymordowałaby wszystkich, którzy śmieli jakkolwiek rozpowszechnić jej twórczość.

 

Inni piratów lubią…

Była kiedyś dość głośna akcja, po której okazało się, że znany wszystkim Paulo Coelho sam wrzucał swoje książki w sieć, bo uważał to za genialną promocję. Jego twarz pojawiła się nawet na stronie głównej piratebaya. Stwierdził, że z piraceniem i tak nie wygra. Jakby o tym pomyśleć – if you can’t beat them, join them. Chyba ta myśl mu przyświecała. Zresztą jakieś tam badania (na pewno jakichś genialnych amerykańskich naukowców*) wykazały, że walka z piractwem nie wpływa w żaden znaczący sposób na większą sprzedaż książek. A jeśli nie szkodzi, to może… może w jakiś pokrętny sposób pomaga?

 

A ja?

A ja… zasadniczo cieszę się, że moja opowieść spodobała się czytelnikom na tyle, że postanowili rozpowszechniać ją dalej. Szkoda, że nielegalnie, ale z piraceniem nie sposób sobie w pełni poradzić. Nie będę nawet zaczynała walki z wiatrakami. Nie będę zgłaszała naruszania praw autorskich i nie podejmę innych tego typu praktyk. I tak wiadomo, że jak z jednego miejsca tekst zniknie, to zaraz pojawi się w innym. Zresztą dla mnie każda forma promocji jest dobra, a w ten sposób może uda mi się dotrzeć do większego grona odbiorców? W końcu sama mam przecież tak, że pierwszą książkę danego autora najchętniej bym piraciła, żeby nie zmarnować pieniędzy na coś, co mi się nie spodoba… a jeśli mi podpasuje, to wtedy jak najszybciej uzbrajam się w kartę i zamawiam kolejne pozycje.

Pragnę jedynie przypomnieć, że warto wspierać ZWŁASZCZA polskich autorów – zagraniczni, którzy do nas docierają, zwykle i tak całkiem nieźle zarabiają u siebie (choć nie twierdzę, że piracenie ich jest lepsze). Jeśli więc ściągniecie moją książkę i spodoba Wam się to, co przeczytacie, to kupcie egzemplarz. Inaczej inne opowieści po prostu nie będą miały szansy powstać. Dlatego, że nie będzie mnie stać na to, żeby zająć się pisaniem. Dlatego, że nie będę widziała sprzedaży i uznam, że nikt nie chce mnie czytać. Dlatego, że będzie mi smutno, bo będę miała wrażenie, że… z moim pisaniem coś jest nie tak.

 

*wybaczcie, okłamałam Was – to byli polscy naukowcy. Na pewno równie genialni, a nawet genialniejsi! [źródło]

6 komentarzy

  1. Kto ma kupić, ten i tak kupi. Nie wiem jak bym zareagowała na twoim miejscu. Moje wattpadowe opowiadania i tak są dostępne za darmo, więc mnie to nie dotyczy.

  2. A ja się zasadniczo nie zgadzam. Powinniśmy piętnować piracenie — bo to zwykłe chamstwo i kradzież. Plus: piracenie muzyki, filmów czy seriali również jest obrzydliwe, bo jednak to nie jest kręcone za darmo, a po to by zarobić. Piracenie czekogolwiek jest niemoralne, okropne i po prostu chamskie. Zacznijmy się szanowac — kwestia pójścia do biblioteki, zakup filmu, abonatment na Legimi to kilkanaście złotych, a Netflix również nie kosztuje dużo.
    Bądźmy choć trochę dobrymi ludźmi.

    • Kwestia moralności i niemoralności to już prywatna sprawa każdego pirata. Mi chodzi bardziej o podejście twórców – z piratami nie da się wygrać. To zjawisko było i będzie. Zamiast z nimi walczyć, trzeba postarać się ich zrozumieć i zrobić coś, żeby zaprzestali tego typu działań z własnej woli, zamiast pod groźbą. Moim zdaniem większość książek jest po prostu za droga – stąd też piracenie ich. Moja… cóż… dycha to nie jest aż tak wiele, ale nawyki szybko się wyrabiają i potem już się człowiek nie zastanawia, czy książka kosztuje 10, czy 40zł.

  3. Jak ktoś ściąga, to będzie ściągał, a jak nie znajdzie, to nie przeczyta. Co lepsze?

  4. Na jakim stocku kupujesz zdjęcia? Gdzie wyrwałaś fotkę Sparrpwa!?