Wywiad przeprowadzony w kwietniu 2013 roku przez Darię z portalu Nastek.pl dostępny również T U T A J
.
Usiądź wygodnie i odpowiedz sobie szczerze na pytanie: co zrobiłeś/zrobiłaś, aby spełnić swoje marzenia? Czy podjąłeś/podjęłaś jakiekolwiek działania, by przybliżyć się do celu? Nie? Zatem pragnę przedstawić ci kogoś, kto być może zainspiruje cię do tego, by złapać za lejce i wziąć życie w swoje ręce!
Sir B. Angel to wrocławianka, która od dawna marzyła o tym, aby wydać książkę. Pisze od ponad 6 lat, jednocześnie studiując budownictwo na Politechnice Wrocławskiej. Poznałam ją około 4 lata temu, kiedy podobnie jak ona, dużo blogowałam. Za każdym razem pod jej wpisami pojawiało się wiele komentarzy, gdyż Angel kocha dyskusje z odbiorcami swoich dzieł. I jest w tym naprawdę dobra! Jednak po jakimś czasie straciłyśmy kontakt na 2 lata, kiedy ja poświęciłam się innym zajęciom, rezygnując z blogów. Dlatego też byłam zdumiona, gdy dowiedziałam się, że będę miała okazję przeprowadzić z nią wywiad. Co więcej, byłam zaskoczona faktem, że udało jej się wydać własną książkę! Jak widać nie wszyscy studenci próżnują i tylko imprezują. Ale taka jest właśnie Sir B. Angel – pełna kontrastów i cech, które tak naprawdę nie mają możliwości współdziałać ze sobą. A jednak, autorka powieści Oko Kanaloa udowadnia, że jeśli się czegoś chce, to można tego dokonać. I to właśnie ta wiara w siebie, nieskrywana pewność siebie i optymizm pomogły jej znaleźć się w miejscu, w którym jest obecnie. Jak to się stało? W jakich okolicznościach powstała jej książka? Jaka jest Sir B. Angel? Dowiecie się, czytając poniższy wywiad!
Darja_: Jak to się stało, że dziewczyna studiująca na politechnice zaczęła pisać?
Sir B. Angel: To zabawne, że wszyscy o to pytają. Jakby nie można było połączyć w jednej osobie odmiennych zainteresowań. Zaczęłam pisać jeszcze na długo zanim poszłam na polibudę. Zamiłowanie do tworzenia łączy oba czynniki w jedną całość. Na studiach uczę się wznoszenia budynków, a pisząc, kreuję cały świat. Lubię nazywać się człowiekiem uniwersalnym, który odnajdzie się w każdym temacie – zarówno w humanistycznym popędzie do tworzenia, jak i w ścisłych, polibudzianych przedmiotach.
Komu szczególnie może spodobać się Twoja powieść „Oko Kanaola”? Do jakiej grupy czytelników jest ona skierowana? A może każdy znajdzie w niej coś dla siebie?
Z racji fantastycznych wątków i młodych bohaterów jest to opowieść skierowana głównie do młodzieży.
Nie mogę jednak powiedzieć, że tylko do młodzieży. Narcystycznie stwierdzę, że spodoba się każdemu. Mija miesiąc od premiery, a książka zbiera same pozytywne recenzje. Każdy, kto ją przeczyta, bez wahania dodaje Oko Kanaloa do ulubionych pozycji. Jedna z recenzentek wspomniała nawet, że jej matka sięgnęła po Oko Kanaloa i także przypadło jej do gustu. Książka dociera również do czytelników płci męskiej. Na spotkaniu autorskim dostałam od nich wiele ciepłych słów. Mało tego, znam osoby, które z natury nie czytają książek, a kiedy sięgnęły po Oko Kanaloa, przekonały się do czytania i z niecierpliwością wyczekują kontynuacji. Wiem, że wiele osób zraża się na widok polskiego autora, w dodatku debiutantki, ale czasem warto zaryzykować.
Twoją książkę zalicza się do fantastyki. Dlaczego wybrałaś taki gatunek? Czyżbyś sama lubiła uciekać do nierealnego świata, gdzie bohaterowie muszą stawić czoła wielu przeciwnościom? Czy w przyszłości zamierzasz także tworzyć książki z tego gatunku, a może zdecydujesz się na coś obyczajowego?
Właściwie moja książka zalicza się do literatury przygodowej (tak głosi napis na okładce), ale można w niej znaleźć również wątki fantastyczne. Pisząc do wydawcy, zastanawiałam się, jak wypełnić pole gatunku. W dalszym ciągu mam wątpliwości, ponieważ Oko Kanaloa zawiera w sobie bardzo wiele wątków. Jest wątek przygodowy, jest wątek fantastyczny, jest wątek obyczajowy, jest trochę science-fiction, jest romans, jest akcja, jest wszystko, czego dobrej książce potrzeba. Nie wiem, jak moje opowieści będą wyglądały w przyszłości, ale podejrzewam, że w dalszym ciągu będę chciała łączyć gatunki. Jeśli bierzemy do ręki romans – wiadomo, że główni bohaterowie będą parą. Jeśli bierzemy książkę przygodową – wiadomo, że główny bohater na końcu rozwiąże tajemnicę i zdobędzie wszystko, co jest do zdobycia. Kiedy bierzemy horror – ktoś lub coś będzie mordowało. W wypadku kryminału – ktoś zginie i na końcu okaże się kto. Fabuła za każdym razem wpisuje się w schemat. Ja próbuję zaplątać wszystkie schematy i zrobić coś, czego zakończenia nikt się nie domyśli.
Czy lubię uciekać do nierealnego świata? A który twórca tego nie lubi? W świecie, który sama wykreuję, to ja mam władzę nad wszystkim. Mogę się pobawić w psychopatę, który chce zawładnąć światem, mogę do woli mordować, przesuwać góry i oceany, mogę wywoływać w sobie całą paletę emocji… pisanie to władza.
Kiedy piszesz? W jakich okolicznościach? Czy towarzyszy Ci muzyka?
Najbardziej lubię pisać nocą. Wtedy wychodzą najlepsze teksty i najbardziej kreatywne rozwiązania akcji. Jestem melomanką, więc oczywiście piszę przy muzyce. Nie lubię jednak słów, bo mnie rozpraszają. Do pisania mam specjalną playlistę. Widnieją na niej przeróżne motywy muzyczne, które pomagają mi uciec od rzeczywistości. Choć tak naprawdę, gdybym powiedziała, że piszę tylko przy muzyce i tylko w nocy, byłoby to kłamstwem. Zdarza się, że wena łapie mnie w dziwnych miejscach. Wielokrotnie pisałam na wykładach, a zdarzało się nawet, że nie mogłam wytrzymać i łapałam za kartkę w tramwaju.
Co czułaś w dniu premiery „Oka Kanaola”? Jakie emocje Ci towarzyszyły?
W dniu premiery byłam spokojna. To był dzień, jak każdy inny. Najbardziej przejmowałam się jakieś dwa dni wcześniej. Wtedy dopadł mnie największy stres. Nie bałam się, że książka może się nie spodobać. Najbardziej mnie martwiło (i martwi nadal), że Oko Kanaloa nie dotrze do wystarczającej ilości ludzi, żeby zdobyć popularność. Piszą do mnie czytelnicy, którzy obiecują rozpowiadać o książce wszystkim znajomym, ale niepewność wciąż zostaje. Boję się, bo ludzie są ograniczeni. Wielu czytelników zamyka się na jeden gatunek albo określonych autorów i czyta tylko sprawdzone tytuły.
Wielu nie ruszy polskiej książki, bo z góry zakłada, że polskie są beznadziejne. Jeszcze większa rzesza ludzi nie tknie jakiegoś nieznanego autora, bo próbowanie nowości jest fee. Wiadomo, że brnąc w nieznane, można się sparzyć, ale czy próbowanie nie jest najpiękniejszym, co można w życiu robić? Kto wie, może właśnie wśród jakichś mało znanych autorów kryje się coś, co przypadnie nam do gustu?
Kto jest Twoim ulubionym bohaterem „Oka Kanaola” i dlaczego?
Pytanie poniżej pasa. Uwielbiam wszystkich swoich bohaterów! Każdy ma w sobie jakieś unikalne cechy, za które należy mu się sympatia. Może więc skupię się na tym, którego bohatera najbardziej lubią czytelnicy? Zdecydowanym faworytem jest Blake Hunt – chłopak niepokorny, który lubuje się w niebezpieczeństwie, tajemnicach i ciętych ripostach. Wiele czytelniczek już po pierwszej części oddało mu swoje serca. Uznano go za chłopaka, którego chciałaby mieć każda dziewczyna.
Pisząc powieść, pokazywałaś komukolwiek jej fragmenty na bieżąco, czy może dopiero po zakończeniu procesu twórczego zasięgnęłaś opinii znajomych i rodziny?
Moja rodzinka do tej pory nie przeczytała mojej opowieści. Jestem jedyną maniaczką książek w rodzinie. Mogę za to liczyć na przyjaciół. Za czasów pisania opowieści na blogach przyjaciółka była pierwsza osobą, która widziała wszystkie teksty. Kiedy jednak zdecydowałam się na książkę, postanowiłam zamknąć się w pokoju i stworzyć całość, a dopiero wtedy szukać opinii otoczenia. Tak się złożyło, że dostałam propozycję od ówczesnego chłopaka, który chciał przeczytać moją opowieść. Przyjaciółka brała ode mnie teksty i czytała, a potem wydawała opinię. W przypadku chłopaka, siadaliśmy razem do tekstu, on czytał go na głos, przy okazji wyłapywał błędy, a ja mogłam przez chwilę zamienić się w czytelnika. Uzależniłam się od tego! Kiedy skończyliśmy czytać Oko Kanaloa, przesiedzieliśmy razem całą noc i rozmawialiśmy o książce do rana. To była jedna z najpiękniejszych nocy w moim życiu. Później, kiedy zaczęłam pisać drugą część, regularnie czytaliśmy rozdziały, jak tylko powstały. To stało się naszą tradycją i choć związek się skończył, robimy tak do tej pory. Obecnie piszę piętnasty rozdział kontynuacji i już nie mogę się doczekać opinii na jego temat.
Tysiące osób marzy o tym, aby być na Twoim miejscu, jednak nie każdemu się udaje. Jak sądzisz, jakie cechy są niezbędne do tego, aby pisać, a także wydawać książki?
Wytrwałość – nie tylko w wypadku wydawania. Wytrwałość jest najważniejsza. Droga do sukcesu nigdy nie jest prosta. Trzeba się wiele namęczyć i wiele razy podnieść po klęsce, ale nigdy nie można się poddawać. Jeśli o samo pisanie chodzi, to nie warto wydawać pierwszego, co wyjdzie spod naszych palców. Warto poświęcić czas na udoskonalanie warsztatu. Ja pisałam przez 6 lat, zanim zdecydowałam się na książkę. Ważne jest, żeby narażać się na krytykę i nie bać się jej. Trzeba nauczyć się odróżniać konstruktywną krytykę od słów, którymi ktoś chce nam tylko dogryźć. To pomaga na każdym etapie tworzenia, zresztą tylko krytyka pozwala się rozwijać. Warto też dużo czytać. Najlepiej w każdej wolnej chwili.
To rozwija zasób słownictwa, ale także pozwala przyjrzeć się efektom końcowym tworzenia książki i zaobserwować wyjścia, jakich autorzy używają w poszczególnych przypadkach.
W Polsce coraz mniej osób czyta książki, a także bardzo niewielu ludzi decyduje się na ich kupno. Nie boisz się, że „Oko Kanaola” będzie bezsensownie leżeć na półce księgarni?
Na pewno nie będzie bezsensownie leżeć na półce księgarni – boję się, że w ogóle nie trafi na ową półkę! Niestety w naszym pięknym kraju nie wspiera się literatury. Polscy autorzy muszą przebijać się przez stosy importowanego chłamu, który zapycha półki. Żyjemy w Polsce, a jaki procent półek w księgarniach mają polscy autorzy? Księgarze niechętnie patrzą na nowości, a debiutantów się wystrzegają jak ognia. Książka debiutującego autora musi najpierw sprzedać się przez Internet, żeby zasłużyć sobie na miejsce na półce. To paradoks, bo popularne tytuły nie potrzebują promocji półkowych. To debiutantom powinien przysługiwać taki przywilej! Właśnie dlatego, żeby ludzie dowiedzieli się o nowościach i mogli spróbować choć fragmentu, zanim zdecydują, czy są zainteresowani kupnem książki. Obecnie promowane tytuły, które już i tak są na topie, są promowane jeszcze bardziej, a książki, o których mało kto słyszał, gniją u dystrybutorów, czekając, aż jakimś cudem czytelnik się o nich dowie i sam w ciemno zamówi sobie książkę.
Czy ktoś w ogóle zastanawiał się, dlaczego ludzie coraz rzadziej sięgają po książki? Moim zdaniem dlatego, że nikt ich do tego nie zachęca. Nie dość, że są bombardowani popularnym chłamem, to w szkole system zraża ich do książek. Od małego serwuje im się tytuły, które zamiast zachęcać, odstraszają. Lektury są napisane językiem, który wielokrotnie nie podoba się młodzieży, nie trafia do nich. W lekturach poruszane są problemy, które w niewielkiej części dotykają obecne pokolenie, albo nie dotyczą go wcale. Jeśli młoda osoba nie trafi na kogoś, kto zainteresuje ją literaturą, wyjdzie ze szkoły z nastawieniem, że każda książka to zło konieczne i trzeba się trzymać od niej z daleka. Czy nie warto choćby spróbować to zmienić?
Jako autorka jesteś związana z literackim światkiem, dlatego też ciekawi mnie Twoja opinia dotycząca e-booków i audiobooków? Jesteś ich zwolenniczką czy może preferujesz tradycyjnie drukowane książki?
Jako autorka książki, którą z całych sił chciałam trzymać w rękach, powinnam powiedzieć, że wolę książki papierowe, ale jako zwolenniczka praktycznego podejścia do życia, muszę stwierdzić, że wolę e-booki. To prosta filozofia – wystarczy mi jeden mały iPod, żeby zabrać ze sobą w dowolne miejsce całą bibliotekę książek. W wypadku papierowych wydań, musiałabym wiecznie chodzić z załadowaną torbą. Jak każda książkoholiczka lubię książkę potrzymać w rękach, powąchać kartki i ślinić palec, przewracając strony, ale na co dzień wygrywa wygodny e-book. Z kolei do audiobooków nie mogę się przekonać. Nie potrafię się skupić, kiedy nie widzę tekstu. O tak, jestem skrajnym wzrokowcem.
Gdyby „Oko Kanaloa” miało ukazać się np. w formie audiobooka, kogo widziałabyś w roli lektora? Dlaczego?
Gdyby ukazał się audiobook, najchętniej w roli lektora widziałabym siebie (ewentualnie byłego chłopaka, bo uwielbiam jego głos). Dlaczego? Bo najlepiej wiem, jak akcentować poszczególne wypowiedzi. To samo tyczy się adaptacji filmowej. Mogłabym się na nią zgodzić jedynie, gdybym sama dobierała aktorów, napisałabym scenariusz i nadzorowałabym pracę reżysera. Wiem, że szlag by mnie trafił, gdyby ktoś przeinaczył moją książkę. Nie pojmuję, jak autorzy zgadzają się na ekranizacje ich opowieści. Ja bym tak nie mogła.
Studiujesz budownictwo, piszesz książki, zatem masz może jeszcze jakąś oderwaną od schematu pasję?
Moją największą pasją jest… życie. Lubię próbować – przeżyć, smaków, emocji, doznań. Imałam się różnych zajęć. Kocham taniec i wszystko, co wiąże się z muzyką.
Kocham sztukę w każdym przejawie, sama próbowałam rysować i malować. Kocham aktywnie spędzać czas, wszelkie sporty są w cenie. Chciałabym kiedyś skoczyć ze spadochronem. Sama nie wiem, co może stać się moją pasją jutro. Jeśli jednak jesteśmy w temacie niestandardowych pasji – lubię temat uwodzenia. Mogłabym zostać trenerką zarówno kobiet, jak i mężczyzn. Nie będę się jednak na ten temat rozwodzić, bo materiału wystarczyłoby na osobny wywiad (uśmiech).
Wydanie książki było spełnieniem Twojego marzenia. A jakie są kolejne Twoje cele? Czego tym razem chcesz dokonać?
Teraz moim głównym celem jest dotrzeć do jak największej ilości czytelników. Moim kolejnym marzeniem jest wydać drugą część Oka Kanaloa, a to może się udać tylko, jeśli pierwsza część się sprzeda. Bardzo mi zależy na tym, żeby ludzie mieli okazję zapoznać się z książką, bo wiem, że jeśli po nią sięgną, to opowieść sama się obroni. Obecnie próbuję organizować kolejne spotkania autorskie i jestem otwarta na wszelką współpracę. Nie wiem, czy jest na świecie rzecz, której bym nie zrobiła, byle zapewnić książce dobry start. Oko Kanaloa jest dla mnie jak dziecko. Z całego serca chcę, żeby osiągnęło sukces.
Nie można zaprzeczyć, że Sir B. Angel to ciekawa osobowość i kobieta z temperamentem. Wydaje mi się, że jest w stanie namieszać w literackim świecie. A Wy, co sądzicie? Przeczytacie Oko Kanaloa?
Co by kto nie mówił autor dobrze to ujął, sam bym
nie napisał lepiej