Dlaczego nie warto się do mnie przywiązywać

Dzisiaj nastrój skłonił mnie do wyznań. Pierwsze, które przyszło mi na myśl i jednocześnie stało się tematem tego wpisu jest takie, że nie warto się do mnie przywiązywać. Ja to w ogóle podły egzemplarz człowieka jestem. Marudzę, drapię, niszczę psychikę, uzależniam, zapominam o ważnych rzeczach… ale co dla Was pewnie najważniejsze, nie piszę regularnie. Jestem beznadziejnym blogerem.

Kiedy przyglądam się regularności wpisów innych ludzi działających aktywnie w sieci, zastanawiam się, skąd oni biorą czas na pisanie. Już nawet nie chodzi o to, że czasem po prostu nie wiem, co napisać, a ludzie żonglują tematami, jakby mieli nimi wypełniony cały cylinder. Chociaż to też jest istotne. Fascynuje mnie ogrom tematów, jakie w krótkim czasie potrafią przeorać blogerzy. Aktualności ze świata to jedno, ale niektóre blogi zaliczają po kilka wpisów w tygodniu i dotykają różnorodnej tematyki. Obserwując to (większości nie czytam, bo jestem zazdrosna i w ten sposób staram się pokazać, że wcale mnie nie obchodzi, co piszą) dochodzę do wniosku, że ludzie mają ciekawie w życiu, jeśli łapią tyle inspiracji na każdym kroku. A wydawało mi się, że u mnie to dopiero się dzieje…

Co jednak ważniejsze – mi najnormalniej w świecie często brakuje czasu na to, żeby usiąść i coś wyskrobać. Czy blogerzy nie mają życia poza blogiem? (a jeśli odpowiedź jest twierdząca, to skąd biorą pomysły?) Jak w ciągu dnia chcę zaliczyć wszystkie obowiązki i jeszcze jakieś spotkanie towarzyskie, trochę ruchu, rozrywki, albo zwykłą pogawędkę, to nagle budzę się koło północy. A rano trzeba wstać! I kiedy tu coś napisać? Jasne, zdarzają się dni, kiedy mam wolny czas, ale jak już siadam przed klawiaturą, to częściej niż wpis na stronie, wygrywa Word z rozpoczętym rozdziałem nowej książki. W kolejce kisną też napisane opowieści, które wymagają przeredagowania. Zabieram się za to od… ho ho ho… od dawna.

No ale cóż…

Tak poza tym, to pora uciekać do roboty. Jak to mówią – czas nie penis, nie stoi. Trzeba więc działać, dopóki dzień się nie skończył. Mogę jedynie pocieszyć Was informacją, że choć się obijam, to nie mam zamiaru porzucać pisania i wciąż jestem w trakcie pisania kolejnej książki. Mam nadzieję, że już wkrótce usłyszycie o niej więcej :)

One Comment

  1. hmm podoba mi się zakończenie …z tym czasem ale czasem i penis nie stoi a bloger może nie wiedzieć o czym pisać :) a czas uważam jest naszym sprzymierzeńcem…dlaczego? bo tylko żyjąc dzień po dniu,godzina po godzinie mamy okazję nabywać nowych doświadczen.
    wyspamam.blogspot.pl